Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Kolarstwo. Afera obyczajowa, walka o pieniądze i wpływy

Data publikacji: 07 grudnia 2017 r. 18:07
Ostatnia aktualizacja: 08 grudnia 2017 r. 08:08
Kolarstwo. Afera obyczajowa, walka o pieniądze i wpływy
 

Polskim Związkiem Kolarskim wstrząsnął skandal, gdy były wiceprezes Piotr Kosmala poinformował publicznie, że „ważna osoba w środowisku kolarskim dopuszczała się czynów tak ohydnych, jak zastraszanie, seks z podopiecznymi, w tym z nieletnimi, a nawet gwałt”.

Dodatkowo w grę wchodziły nadużycia finansowe. Potwierdzić miał to zewnętrzny audyt, który jednak został przerwany. Wycofał się główny sponsor, czyli firma CCC. W tej sytuacji minister sportu i turystyki Witold Bańka wezwał zarząd związku do natychmiastowej dymisji. Sukcesywnie uczynili to wszyscy członkowie zarządu oprócz prezesa Dariusza Banaszka.

Prezes odkłada dymisję

– Ministerstwo sportu nie ma prawa do takich nacisków na legalnie wybrane władze – oświadczył prezes D. Banaszek na konferencji prasowej w Pruszkowie. – Obiecuję, że podam się do dymisji, ale uczynię to 22 grudnia na nadzwyczajnym zjeździe związku. Podejrzane sprawy chciałem wyjaśnić rzetelnie, w oparciu o audyt, a nie o plotki. Audyt został przerwany 11 października z powodu naruszeń procedury audytu i wglądu do dokumentów finansowych PZKol nieobjętych umową audytu. Nie znałem i nie znam ustaleń audytu. Wielokrotnie zwracałem się o dostarczenie ustaleń do firmy audytorskiej, jednak do dnia dzisiejszego takich informacji nie otrzymałem. Utrata bezpośredniego wpływu na nasze decyzje przez prezesa CCC Dariusza Miłka spowodowała kryzys, w jakim dziś się znajdujemy…

17,5 mln zł do zwrotu?

Sumienie obecnego prezesa obciąża chyba jednak poważny zarzut, bo jak poinformował minister W. Bańka, władze PZKol zapomniały złożyć w obowiązkowym terminie do 30 listopada sprawozdanie finansowe z działalności za rok 2017. Ministerstwo w tej sytuacji może nie wyrazić zgody na przedłużenie terminu, a gdyby tak się stało, PZKol musiałby zwrócić całą tegoroczną dotację 17,5 mln zł przekazaną z resortu sportu.

Skandal obyczajowy

W całej sprawie najbardziej bulwersujący jest jednak wątek obyczajowy, ale wiele osób w środowisku kolarskim uważa, że został on sztucznie rozdmuchany i odkurzony, bo dotyczy wydarzeń sprzed blisko 8-10 lat. Z tego, co udało nam się ustalić, główny wątek sprawy dotyczył kolarstwa przełajowego i grupy CCC MTB, gdy prominentny działacz jawnie adorował jedną z zawodniczek. Być może było też coś więcej, ale choć głośno o sprawie mówiono, nikt nie uważał za stosowne zawiadamiać prokuratury…

Jarema i Mytnik bronią Banaszka

Na wspomnianej konferencji prasowej obecnego prezesa PZKol w Pruszkowie obecni byli m.in. szczecinianie, uczestnik pamiętnych Wyścigów Pokoju Wojciech Matusiak i obecny trener Grupy Kolarskiej Piast Szczecin Zygfryd Jarema, którego poprosiliśmy o komentarz.

– Bardzo negatywnie odbieram nagonkę na obecny zarząd i jego młodego prezesa, jeszcze do niedawna zawodnika Dariusza Banaszka, który kieruje naszym związkiem od niedawna, jest niezależny, bo posiada cztery firmy i chciał zrobić porządki, przez co wywołał burzę – powiedział Z. Jarema. – Jeśli można mieć jakieś obiekcje, to do wcześniejszych władz, gdy związkiem kierował Wojciech Walkiewicz czy później Wacław Skarul. Oliwy do ognia dolało niedawne wycofanie się sponsora, firmy CCC, która pieniędzy nie dawała aż tak dużo, a za to miała reklamę na wszystkich najważniejszych imprezach na świecie. Firma miała jednak apetyt na przejęcie gruntownie odremontowanego toru kolarskiego w Pruszkowie, ktoś inny miał chrapkę na hotel, więc gdy nowy prezes miał inne zdanie w tych kwestiach, opozycja zaczęła mu rzucać kłody pod nogi. Prezes nie chciał się układać, więc postanowiono z nim walczyć. Myślę, że dlatego wyciągnięto wydarzenia sprzed dziesięciu lat. Tu chcę bardzo jasno podkreślić, że jeśli doszło do takich drastycznych sytuacji jak gwałt czy seks z nieletnimi, to sprawą bezwzględnie powinna zająć się prokuratura i surowo ukarać winnych, którzy od sportu powinni zostać odsunięci dożywotnio. Natomiast żądanie dymisji obecnego prezesa jest tu według mnie całkiem niezasadne, a dodam, że na konferencji w jego obronie wypowiadał się między innymi taki kolarski autorytet, jak dwukrotny mistrz świata i srebrny medalista igrzysk olimpijskich Tadeusz Mytnik, mówiąc, że nie można traktować PZKol jak grupy przestępczej. To nie minister powinien zmieniać prezesa, gdyż nie rozporządza on swoimi prywatnymi pieniędzmi. Wojna na górze niczemu nie służy, a mówię to jako jeden z trenerów, który na dole ciężko pracuje z młodzieżą dla rozwoju polskiego kolarstwa.

Wypowiedzi innych uczestników konferencji były w podobnym tonie: „Obyczajowy skandal jest sprzed wielu lat, a prezes Banaszek ani ten zarząd nie mają z tym nic wspólnego, a w mass mediach poszedł przekaz, jakby to było teraz. Dług związku też nie powstał obecnie tylko za prezesa Walkiewicza. O aferze obyczajowej my, na dole w klubach, nie mieliśmy pojęcia. Chodzi o rzetelną informację: kiedy to było, w jakiej grupie i kto za to odpowiada”.

Żale Małgorzaty

W przeszłości sporo pretensji pod adresem władz PZKol artykułowała czołowa zawodniczka Grupy Kolarskiej BoGo Szczecin Małgorzata Wojtyra, która od przyszłego roku zapowiada zakończenie wyczynowego ścigania i zajęcie się pracą trenerską w klubie z dziećmi i młodzieżą. Zapytaliśmy ją o to, co sądzi o sytuacji w kolarskim związku.

– Miałam sporo żalu, jeśli chodzi o powołania do reprezentacji, a punktem kulminacyjnym były igrzyska olimpijskie w Rio de Janeiro, na które pojechałam, ale… nie wystąpiłam w żadnej konkurencji – powiedziała M. Wojtyra. – Prezes z trenerem przerzucali się odpowiedzialnością, a nikt nie chciał przyznać się do decyzji i powiedzieć mi to wprost. Teraz z perspektywy czasu myślę, że może już w Polsce przed wyjazdem na igrzyska zostałam skreślona… Swoich żalów nie kieruję jednak do obecnego prezesa, bo do niego nie mogę mieć zastrzeżeń. Zaczął organizować związek, porządkował różne tematy, uregulował sprawy sponsorów. Natomiast jeśli chodzi o sprawy natury obyczajowej sprzed lat, to nie mam na ten temat żadnej wiedzy i nie wiem, ile jest prawdy w medialnych doniesieniach.

Puchar Świata na kredyt…

PZKol zmaga się z kłopotami finansowymi; jest poważnie zadłużony, a MSiT oraz główni sponsorzy (w tym Orlen) wycofali się lub zawiesili finansowanie. W konsekwencji w ostatnich zawodach torowego Pucharu Świata w Milton w Kanadzie wystartowała zaledwie 8-osobowa reprezentacja Polski i nie znalazło się miejsce dla sprinterów szczecińskiego Piasta. W sprincie wystartował zaś Mateusz Rudyk, który utrzymał prowadzenie w klasyfikacji generalnej PŚ. Pojechały też siostry Wiktoria Pikulik (BCM Nowatex Ziemia Darłowska) i Daria Pikulik, która wcześniej także była zawodniczką zachodniopomorskiego klubu. Mimo głębokiego kryzysu kadra torowców poleciała na kredyt – jak informował szef ekipy Jacek Kasprzak. Na kolejny Puchar Świata w stolicy Chile, Santiago, już się jednak Polacy nie wybierają.

Szczecinianie w Pruszkowie

Reprezentacyjna czwórka torowych sprinterów z Piasta, czyli Damian Zieliński, Kamil Kuczyński, Maciej Bielecki i Mateusz Miłek, trenuje zaś na torze w Pruszkowie, lecz bez kadrowych stypendiów, a ich zgrupowanie opłaca klub. Zawodnicy liczą na start w przyszłorocznych zawodach PŚ na Białorusi, bo to bliżej i taniej. Gdyby do tego nie doszło, jest obawa przed spisaniem nowego sezonu na straty. Szczeciński klub zajął w tej sprawie oficjalne stanowisko.

Oświadczenie Grupy Kolarskiej Piast Szczecin

„Człowiek, który nakręcił tę aferę, nie zdawał sobie sprawy, że godzi w całe polskie kolarstwo. Mamy nadzieję, że nie odsuną się od nas sponsorzy. My nie mamy nic do ukrycia. Mamy 30 dzieci i z nimi pracujemy najlepiej jak tylko możemy. Dziś dzięki Miastu Szczecin i sponsorom, firmom: Calbud, Elektrobud, Laola Grand Spa, Medicus, Elda, Ehrle, Elektroenergetyka, Spondylus, Rehbet, Art Capital i Spiżarni Szczecińskiej, możemy reprezentantów Polski przygotowywać do mistrzostw świata, na których mamy nadzieję wystartują”.

Wkracza prokuratura

Przed tygodniem stosowną notatkę dotyczącą PZKol złożyło do Prokuratury Krajowej Ministerstwo Sportu, a następnie sprawę przekazano Prokuraturze Regionalnej w Warszawie, w której trwają czynności sprawdzające odnośnie nieprawidłowości w kolarskim związku, a postępowanie to zgodnie z przepisami może trwać maksymalnie 30 dni.

– Sprawa znajduje się na etapie czynności sprawdzających i wystąpiliśmy do podmiotu, który miał przeprowadzać audyt w PZKol, o przekazanie całej dokumentacji ze sporządzonego audytu – poinformowała rzeczniczka prasowa Prokuratury Regionalnej Agnieszka Zabłocka-Konopka. – To nam pozwoli na wydanie postanowienia o wszczęciu śledztwa, które obejmie swym zakresem wszystkie ujawnione dotychczas okoliczności związane z nieprawidłowościami, do których miało dochodzić w Polskim Związku Kolarskim.

Postscriptum

Jeżeli rzeczywiście doszło do naruszeń prawa i przestępstw, to właśnie prokuratura jest właściwym i kompetentnym organem, by zająć się sprawą, a winnych powinien ukarać sąd. Natomiast działaczom sportowym należy umożliwić społeczną pracę i organizację wyczynowej rywalizacji. Jak pokazała niezbyt odległa historia, wojenki ministrów sportu z prezesami związku sportowego (PZPN) nie prowadziły zazwyczaj do niczego dobrego… ©℗

(mij)

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

.
2017-12-08 06:50:46
Pedałowanie nie wychodzi na dobre.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA