Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Rodzaj szczególnej mobilizacji (ROZMOWA)

Data publikacji: 06 maja 2016 r. 08:41
Ostatnia aktualizacja: 06 maja 2016 r. 08:42
Piłka nożna. Rodzaj szczególnej mobilizacji (ROZMOWA)
 

Rozmowa z Mateuszem Lewandowskim – piłkarzem Pogoni Szczecin

Mateusz Lewandowski jest jednym z odkryć rundy mistrzowskiej w drużynie Pogoni. Rozpoczął ją jako żelazny rezerwowy, ale w ostatnich dwóch spotkaniach wychodził na boisko w roli piłkarza podstawowej jedenastki i należał do wyróżniających się graczy. Na dziś wydaje się w drużynie Michniewicza jednym z pewniaków. W niedzielnym meczu z Zagłębiem zobaczymy go w wyjściowym składzie na pewno.

– Pana postawa w dwóch ostatnich spotkaniach była poniekąd zaskoczeniem. Długi rozbrat z grą w wyjściowym składzie nie wpłynął ujemnie na formę?

– Cały czas trenuję, omijały mnie kontuzje, w dwóch spotkaniach wchodziłem na boisko jako rezerwowy, więc ten stres meczowy cały czas był obecny. Do pewnych rzeczy trzeba się przyzwyczaić i umieć się w nich odnajdywać. Najlepiej, gdy gra się w podstawowym składzie przez cały czas, ale nie zawsze tak jest. Taka robota. Mogę się tylko cieszyć, że moja gra w ostatnich meczach oceniania jest pozytywnie, ale najważniejsze mecze chyba wciąż przede mną i drużyną.

– Po meczu z Piastem trener dał drużynie dwa dni wolnego. Zbiegło się to akurat z tradycyjną majówką. Piłkarze na kiełbaski i szaszłyczki raczej chyba nie mogli sobie pozwolić?

– Wszyscy jesteśmy świadomi, jak trzeba się odżywiać i prowadzić. Szczególnie w takim okresie, jak obecnie. Przed nami najważniejsze dwa tygodnie w sezonie, więc na pewno żaden z piłkarzy nie zaryzykuje utraty formy. Wielu z nas spędziło czas z rodzinami, znajomymi, była ładna pogoda, nastroje zatem dopisywały chyba każdemu.

Czy piłkarze podczas takiej krótkiej przerwy otrzymują rozpiskę zadań, czy raczej sami dbają o swoją formę?

– Mamy dokładną rozpiskę i podchodzimy do tego bardzo rzetelnie. Dziś w futbolu liczy się każdy niuans, szczegół i szkoda byłoby zaprzepaścić szansę, jaka się przed nami wytworzyła z powodu nieodpowiedzialnego zaniechania.

Ta szansa po meczu w Gliwicach została mocno zredukowana. Nie pojawiło się zwątpienie?

– Na pewno nie. Przed nami dwa ważne mecze u siebie i liczymy, że z pomocą kibiców uda się te mecze wygrać. Mecze w grupie mistrzowskiej pokazują, że atut własnego boiska jest bardzo ważny. Nie zachłysnęliśmy się jedynym naszym dotąd zwycięstwem w grupie mistrzowskiej, chcemy tych zwycięstw więcej, a czy dadzą nam podium, to się okaże.

Czy drużyna odczuwa jakąś szczególną presję w związku z końcówką sezonu?

– Do zakończenia sezonu pozostały trzy mecze i nie było jeszcze sytuacji, że Pogoń w analogicznym okresie liczyła się jeszcze w walce o medalową lokatę i awans do europejskich pucharów. Ta szansa jest i my na nią przez cały sezon pracowaliśmy. Nikt nam nie podarował tych wszystkich punktów, ciężko je wywalczyliśmy na boisku, więc tym bardziej nie chcemy tego teraz zaprzepaścić. Nie wiem, czy drużyna odczuwa jakąś wyjątkową presję, ja mogę mówić za siebie i twierdzę, że to raczej rodzaj szczególnej mobilizacji.

– A czy kibice, lub władze klubu wywierają dodatkowy nacisk?

– Kibice chcą zwycięstw i trudno się temu dziwić. Wiadomo, że jak tych wygranych nie ma przez dłuższy czas, to wtedy napięcie wzrasta. Widać to na przykładzie innych klubów, głównie tych, które bronią się przed spadkiem. Górnik, czy Podbeskidzie na pewno nie mają teraz lekko, w naszym przypadku to zupełnie inna sytuacja i inne nastroje.

Ale kibice nie zawsze wykazują zrozumienie, szczególnie na forach internetowych. Jak pan reaguje na krytykę?

– Każdy ma do niej prawo, ja jednak staram się odcinać od komentarzy w internecie. To w niczym nie pomaga, niepotrzebnie zaprząta głowę, trzeba się skupić na własnych zadaniach.

– Pogoń znalazła się w podobnej sytuacji do tej sprzed dwóch lat. Wtedy też była wysoka lokata po 30 kolejkach i podobna zdobycz punktowa. Jak pan porówna oba zespoły?

– Inne były drużyny, ale też sytuacja całego klubu. Wtedy graliśmy dopiero drugi rok w ekstraklasie, byliśmy mniej doświadczeni, w tych decydujących meczach zabrakło nam tego ogrania i rutyny. Myślę też, że jakość obecnej drużyny stoi na wyższym poziomie, dziś stać as na więcej, niż dwa sezony temu, mamy wciąż bardzo młody zespół, jeden z najmłodszych w ekstraklasie, ale sądzę, że jesteśmy dojrzalsi i bardziej świadomi.

– Rozpoczynał pan sezon jako lewy pomocnik, a obecnie powrócił na lewą obronę. Gdzie czuje się pan lepiej?

– Jesienią pierwszym wyborem trenera na lewą obronę był Ricardo Nunes. Ja dostałem szansę gry nieco wyżej i oczywiście nie mogłem grymasić. Cieszyłem się. Przez ostatnie dwa sezony występowałem jednak na lewej obronie, nabierałem przyzwyczajeń, nawyków i myślę, że na dziś jestem głównie lewym obrońcą, a lewym pomocnikiem mogę się stać w miarę konieczności. Oczywiście, gdybym dłużej pograł jako lewy pomocnik, to z czasem również na tej pozycji moja gra wyglądałaby lepiej i pewniej. Na dziś jednak cieszę się, że wróciłem na lewą obronę. Myślę, że mam zbyt mało atutów jako typowy skrzydłowy. Taki piłkarz musi często próbować indywidualnych rozwiązań, a to nie jest chyba moją mocną stroną.

W meczu z Piastem zszedł pan z boiska w trakcie gry. Z powodu kontuzji czy taktycznych przetasowań?

– Trener tłumaczył mi później, że zmienił mnie, bo obawiał się, że dostanę żółtą kartkę i byłaby to czwarta żółta kartka w sezonie, która wyeliminowałaby mnie z kolejnego meczu. Myślę też, że szukał nowych rozwiązań. Przegrywaliśmy, trzeba było coś zmienić, niestety nie udało się.

– Skoro tak, to wygląda na to, że stał się pan na nowo bardzo ważnym piłkarzem w drużynie?

– Być może, z Ricardo rozumiemy się bardzo dobrze bez względu który z nas gra wyżej bramki przeciwnika, tych meczów mamy coraz więcej i czas działa na naszą korzyść. Ustawienie lewej strony z ostatnich dwóch meczów wydaje mi się na dziś optymalne, na pewno chciałbym, żeby tak pozostało.

– Powrócił pan na lewą obronę po tym, jak kontuzji doznał właśnie Nunes. Jeszcze raz okazało się, że los piłkarza często zależy od losu innego?

– To dlatego w drużynie musi być kilkunastu równorzędnych piłkarzy, bo przypadki losowe są bardzo częste. Dziś futbol stał się grą bardzo intensywną i urazy są częstsze, niż w przeszłości. Ważne, by umieć wykorzystać swoją szansę, bo potem można czekać bardzo długo.

– Dziękuję za rozmowę. ©℗ Wojciech Parada

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA