Od ponad 20 lat króluje, nie tylko u nas, pogląd, że – niezależnie od epoki i strefy klimatycznej, miasto powinno być jak najbliżej rzeki. Cóż, rzeka to życiodajna woda, ryby, a przede wszystkim szlak komunikacyjny, a więc miejsce na port, przemysł i handel. Jeszcze 20 lat temu naprzeciw Wałów Chrobrego aż do wysokości dworca kolejowego rozciągał się port, cumowały statki, wznosiły się spichlerze i fabryki. Dziś, w epoce kontenerów i upadku przemysłu, port się skurczył, a włodarze Szczecina chcą wzorem innych krajów przenieść centrum miasta na niedawne portowe nabrzeża. Stąd projekt zabudowy Łasztowni (a nawet Międzyodrza). Przedsięwzięciu towarzyszy magiczna teza, że szczecinianie chcą mieszkać nad wodą, bo woda to magnetyczny żywioł…
Rzeczywistość wielu miast najwyraźniej temu przeczy. Otóż w starych nadrzecznych dzielnicach portowych północnej Europy gnieździła się najbiedniejsza ludność, nękana przez choroby, skazana na plagę gryzoni. Zamożniejsi szczecinianie już od XVI wieku budowali swe siedziby wyżej, uciekali od rzeki, od bagnistego klimatu portu. Wszak XIX- i XX-wieczny Szczecin gwiaździstych placów, a tym bardziej zielone Pogodno, to ucieczka miasta od nadwodnego siedliska chorób i nędzy! Od hałasu i smrodów portu. Od największych w II Rzeszy szczurów, których bały się nawet koty. Dlatego architekci z lat 30. planowali wyburzenie Podzamcza, w czym zresztą wyręczyły ich alianckie naloty.
Odtworzona w latach 90. na siłę, wbrew logice, dzielnica pozostaje na wpół opustoszała. Po prostu ludziom ten rejon jakoś nie pasuje… Łasztownia i sąsiednie wyspy to świetne tereny rekreacyjne, miejsce na przystanie, letnie bary i kafejki, a nie na czynne od jesieni do wiosny ośrodki kultury… Architektura może być efektowna, ale zimno, mokro, wiatr! Szczecin to nie Sydney!
Tymczasem szeroko rozbudowane miasto czeka na inwestycje komunikacyjne z prawdziwego zdarzenia. To od 18 lat lansowane przez „Kurier” naziemne metro – od lat kilku projekt pod nazwą Szczecińskiej Kolei Metropolitarnej. To także oczekiwane od lat 10 północne drogowo-kolejowe obejście miasta z mostem lub tunelem pod Odrą w Świętej. Obie równie pilne.
Niestety, swych pomysłów na Szczecin zrodzonych w wąskim kręgu decydentów pod nadętym hasłem „Floating Garden” nasi samorządowcy nie konsultują z szerokim kręgiem mieszkańców, nie pytają o zdanie zwykłych ludzi. Dlaczego w ostatnich dwóch kadencjach na przekór oczekiwaniom oczywistej większości obywateli miasta zlikwidowano targ kwiatów w alei o kwiatowej nazwie oraz zdewastowano plac Solidarności, fundując w zamian frygi, szklane pułapki i zegary słoneczne?
Dlaczego od kilku lat władza samorządowa z uporem maniaka pozbawia Szczecin – najbardziej zielone miasto w Polsce, już wrosłych w pejzaż ulic drzew i krzewów? Cieszą się projektanci „odnawiający zieleń” oraz firma tnąca stare i sadząca młode, rachityczne drzewka… Żywot tych ostatnich bywa krótki, bo chętnych do podlewania tego co wspólne brak.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.