Przedtem jednak - w maju 2015 roku - stał się prawdziwy cud. Wbrew fanatycznej wierze rządzących w popularność Bronisława Komorowskiego, po brawurowej kampanii wybudzającej naród z letargu, prezydentem Polski został Andrzej Duda.
Pomysł na Dudę rodził się długo i w bólach, jako że łamał schemat narzucony przez traumę smoleńską i nieustanny szyderczy atak władz i ich dworaków. Prezes Jarosław Kaczyński - dotychczas znany raczej jako błyskotliwy taktyk - potrafił, nie tracąc z pola widzenia celu, radykalnie zmienić nie tylko styl działania, ale też pozyskać nowe pokolenie, zdawało się bez reszty „europejskie", kosmopolityczne, uznające patriotyzm za obciach.
Nowa władza nie ma czasu. Musi zakasać rękawy i zabrać się za czyszczenie stajni Augiasza, którą rządzący utracjusze sparaliżowali monstrualnie rozbuchaną administracją, obudowali najdroższymi w Europie autostradami i stadionami, kosztem upadku rodzimego przemysłu, zwłaszcza stoczniowego.
Przede wszystkim jednak Zjednoczona Prawica powinna dokonać bilansu otwarcia. Pokazania, w jakim stanie przejmuje Polskę. Przypomniał o tym Jarosław Gowin, który z czasów współpracy z rządem Tuska miał okazję zajrzeć w papiery dłużne. Kiedy 10 lat temu PiS przejmował rządy, „zapomniał" rozliczyć poprzedników. Może dlatego że wytrawny ekonomista Jerzy Hausner pozostawił finanse w dobrym stanie.
Dziś należy być przygotowanym na najgorsze, zważywszy gigantyczne zadłużenie kraju jako schedę po Platformie. I natychmiast szykować się do walki na forum Unii o zwolnienie z wyśrubowanych żądań Brukseli w sprawie redukcji emisji dwutlenku węgla przez przemysł.
Niestety, 22 września 2015 roku premier Ewa Kopacz sprawiła rodakom osobliwy prezent pożegnalny. Wbrew umowom z krajami „czworokąta" zaakceptowała system przyznawania przez Unię odgórnie obowiązkowych przydziałów islamskich imigrantów. Nasze media ten krzyczący fakt zmarginalizowały. Natomiast w prasie narodów „wyszehradzkich" pojawiły się druzgocące dla Polaków komentarze...
Zatem jest co „odkręcać", przywracać do życia, również w sferze międzypaństwowej. O ile to jeszcze możliwe. Słowem - przyszły rząd ma pełne ręce roboty.
Janusz Ławrynowicz
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.