Wobec buntu kolejnych krajów Unii przeciw narzucaniu im przez Brukselę przyjęcia z góry określonej liczby uchodźców ze strefy islamu eurokraci zamierzają scentralizować udzielanie azylu. Łamiąc uprawnienia suwerennych państw, chcą powołać centralną agencję przyznawania imigrantom prawa pobytu w poszczególnych krajach członkowskich. Byłby to milowy krok w stronę superpaństwa lansowanego przez Berlin i Paryż.
Przepowiednia Filipa Adwenta, autora książki z 2003 roku „Czy Unia Europejska jest zgubą dla Polski?", zdaje się nabierać coraz bardziej realnych kształtów. Rodakom śnił się wspólny rynek, a obudzili się w Eurokołchozie.
W latach 2005-2007 narodom Europy z wielkim trudem udało się powstrzymać próbę powołania unijnego (de facto niemieckiego) superpaństwa, którą stanowił projekt Konstytucji Europejskiej.
Powiało grozą. Opatrzność jednak czuwała nad Starym Kontynentem - zgoła nieoczekiwanie projekt odrzucili w referendum Holendrzy - bodaj najwięksi beneficjenci Wspólnoty! W ślad za nimi zbuntowali się Francuzi, najwyraźniej obudzeni duchem generała de Gaulle'a broniącego Europy Ojczyzn. Projektanci nowego świeckiego cesarstwa rządzonego nominalnie z Brukseli, a de facto z Berlina, byli tak pewni powodzenia swych zamysłów, że przefajnowali w szczegółach, które uraziły francuską dumę narodową. Najważniejszym z owych detali był punkt o hymnie UE, którym oczywiście miała być Beethovenowska „Oda do radości". To był niemiecki zamach na Marsyliankę, na wielką Francję... Tak to właściwy naszym zachodnim sąsiadom brak wyczucia i nadmierna skrupulatność ocaliły Europę przed... IV Rzeszą.
Po tamtym poślizgu uniokraci poszli po rozum do głowy - zamiast projektu konstytucji powstał nowy traktat, zwany lizbońskim, postulujący niemal te same ograniczenia suwerenności państw członkowskich, m.in. drastycznie ograniczający prawo weta, ale już bez jaskrawych atrybutów państwa.
Niestety, prezydent Lech Kaczyński - choć sceptyczny wobec traktatu - nie zdołał przeciwstawić się naciskom Brukseli i w zamian za przepisy dające szansą czasowego blokowania decyzji większości przez grupę państw projekt parafował. Potem rządy w III RP objęła koalicja posłusznych...
W ubiegłym roku, wbrew woli większości Polaków, a także na przekór unijnemu prawu rząd Ewy Kopacz zaakceptował narzuconą przez Brukselą liczbę islamskich przybyszów. Dziś - w obliczu nasilającej się inwazji azjatyckich imigrantów unia chce to bezprawie zalegalizować, przyznając sobie prawo rozlokowania przybyszów we wszystkich krajach wspólnoty: „kierując się ich wielkością, bogactwem i zdolnością do przyjęcia azylantów". To trzecie kryterium jest co najmniej podejrzane.
Gdyby unijni biurokraci chcieli pokazać, że nie są zaprzęgiem sterowanym z Berlina, odesłaliby uchodźców i imigrantów do Niemiec, dokąd zeszłej wiosny zaprosiła ich osobiście kanclerz Angela Merkel...
Nowa regulacja - jeśli wejdzie w życie - na pewno wzmocni zwolenników Brexitu. Przyda też sił eurosceptykom. Myślę, że coraz więcej Polaków słuchających przemądrzałych pouczeń eurokratów całkiem realnie bierze pod uwagę możliwość opuszczenia UE. Zwłaszcza że wielu niezależnych ekonomistów wskazuje na ujemny dla nas bilans zysków i strat.
Janusz Ławrynowicz
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.