Przed laty prognozy pogody głosił w polskiej telewizji legendarny już dziś Wicherek. W czasach gdy wszystkie niemal programy emitowano w TVP na żywo, a tzw. prompterów jeszcze nie wynaleziono, nawet komunikaty meteo wymagały wielkiej dyscypliny słowa. Otóż finałem kariery Wicherka był krótki meteokomentarzyk. Zapowiadając śnieżyce i mrozy ze wschodu, dodał: ale czegoż dobrego można się stamtąd spodziewać…
Przez 25 sobotnich wieczorów z wypiekami oglądałem znakomity program „‚Studio Polska” prowadzony po mistrzowsku przez dwoje politycznych antagonistów, pp. Matuszewską i M. Pawlickiego. Pora zdecydowanie późna – 21.50 – sprawiała, że nie miał masowej widowni. Każdy jednak, kto choć raz go obejrzał, stawał się jego fanem. Pomysłodawcy M. Pawlickiemu – udało się stworzyć formułę otwartej rozmowy ludzi o najróżniejszych poglądach mających coś do powiedzenia na ważne tematy. W ubiegłą sobotę „Studio Polska” – jedyne w swym rodzaju forum dyskusyjne – zniknęło z TVP.
Był to na tle dominującego w mediach – już nieco nużącego sporu, haust wolnej od partyjnych ram, prawdziwej debaty o Polsce, powiew świeżości.
Pretekstem do eksmisji z anteny stał się ryzykowny, nieprzemyślany komunikat prowadzącego spotkanie red. Macieja Pawlickiego, jakoby jeden z przywódców opozycji był… rosyjskim szpiegiem. I choć tenże Pawlicki natychmiast rzecz zdementował, wyjaśniając, że jako wstęp do dyskusji o wojnie informacyjnej, jaka toczy się przeciw Polsce, podał wymyślony ad hoc przykład wiadomości jawnie fałszywej, awantura wybuchła. Opozycyjna partia broniąc swego lidera podniosła lament, grożąc trybunałem międzynarodowym. Natomiast „biuro polityczne” telewizji zwane Radą Mediów Narodowych nakazało prezesowi Kurskiemu natychmiast wyrzucić Pawlickiego na bruk…
Prezes, chcąc ocalić audycję, zamierzał powierzyć ją komuś innemu, lecz Pawlicki przypomniał, że „studio” to jego autorski pomysł. I odchodząc bierze go ze sobą. Tak wylano dziecko razem z ojcem!
Mamy więc swoisty sukces tzw. Rady Mediów Narodowych, czyli nowego urzędu cenzury, w pacyfikacji myśli nieskrępowanej więzami partyjnymi. Dla karierowiczów, wyzbytych samodzielnych poglądów, służących dotąd każdej władzy, może to być sygnał do asymilacji z nową siłą przewodnią. Dla wyborców obecnej władzy – raczej ostrzeżeniem…
Rządzący na każdym kroku deklarują uważne wsłuchiwanie się w głos ludu. Skoro jednak tak skwapliwie korzystają z pretekstu, by zamknąć okno dla wolnej wymiany poglądów, to chyba nie uświadamiają sobie, że w ten sposób tłumią poważną – wolną od tzw. politycznej poprawności debatę o Polsce.
Każdy rząd w miarę umacniania się na stołku, coraz bardziej rozsmakowuje się w pochlebstwach, lizusostwie i coraz bardziej boi się wolnego słowa.
Ta jednak władza trwa ledwie 15 miesięcy, jest pod presją mało inteligentnej, ale agresywnej opozycji, a przede wszystkim niewolnicą własnych uroczyście składanych obietnic, zatem spać spokojnie nie może!
Niefortunny przykład abstrakcyjnej sytuacji z użyciem nazwiska polityka, mądry i samodzielny szef uznałby za wypadek przy pracy, zasługujący co najwyżej na upomnienie. Czy prezes Kurski, urodzony dziennikarz, współautor „Nocnej zmiany”, tego nie czuje?
A może decyzja musi zapaść wyżej… Im prędzej, tym lepiej.
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.