Sobota, 20 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Androny pleciesz, mości panie

Minister Rozwoju w rządzie Beaty Szydło - Mateusz Morawiecki, który ponoć nosi w plecaku buławę premierowską, udzielił w telewizji odpowiedzi na pytanie: kto byłby lepszym przywódcą Stanów Zjednoczonych Donald Trump czy Hilary Clinton. – To jak wybór między dżumą a cholerą – odparował. Pan Mateusz Morawiecki prywatnie, przy piwie może snuć dowolne teorie. Jako przedstawiciel rządu, wicepremier powinien kierować się instynktem propaństwowym.

Jesienią w USA odbędą się wybory prezydenckie, a od stycznia w Białym Domu „zasiądzie” albo dżuma, albo cholera. Pan Morawiecki w roli wice, a może i premiera będzie kontaktował się z przywódcą wielkiego mocarstwa. Dzisiaj jego słowa nie mają większego znaczenia. Za kilka miesięcy, przed ewentualnym spotkaniem polityków, wrócą w raporcie dyplomatycznym przygotowującym wizytę. Taka jest praktyka.

Słowa Morawieckiego wpisują się w cały ciąg zaczepnych wobec Ameryki wypowiedzi naszych czołowych polityków. „Ludzie, którzy budowali swoje państwo dopiero w XVIII wieku, będą mówili nam, co to jest demokracja? – to pytanie wymsknęło się z ust Antoniemu Macierewiczowi. Z kolei minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski, cytując Radosława Sikorskiego (taśmy), mówił o „murzyńskości” polskiej polityki zagranicznej wobec USA i konieczności zerwania z taką polityką.

Będąc pod wpływem tych i podobnych wypowiedzi, miałem sen. Śniło mi się, że Polska wielkim mocarstwem jest. Politycy z Ameryki prześcigają się w wizytach w naszym kraju. Uniżenie proszą, byśmy objęli USA parasolem bezpieczeństwa NATO, nie zmniejszali naszych wydatków z budżetu na funkcjonowanie paktu. Zabiegają o rozlokowanie na ich terytorium polskich baz wojskowych, dopominają się o budowę w ichnim Redzikowie tarczy antyrakietowej. Chcą, byśmy słali tysiące żołnierzy na poligon w okolicy Newady.

Już mieliśmy spełnić wszystkie oczekiwania, kiedy nagle w feralny piątek
13 maja głos zabrał niejaki Bill Clinton, były prezydent. W ostrych słowach przemówił o przywódcach Polski, którzy rzekomo prowadzą politykę w stylu Putina. W reakcji na jego wypowiedź już miało paść stanowcze NIE wobec rozbuchanych, kosztownych oczekiwań Amerykanów i… wtedy się obudziłem.
Wróciłem do kraju, który wisi u amerykańskiej klamki, a jego politycy plotą androny.

Andrzej ŁAPKIEWICZ