Bezrobocie w kraju było w lipcu na poziomie 8,6 procent – ogłosiło ministerstwo pracy. To najmniej w całej historii Polski po 1990 roku. Pracodawcom coraz trudniej znaleźć pracowników. I dobrze, i niedobrze.
Przedsiębiorcom nie do śmiechu. Nie dość, że chętnych do pracy mniej, a z ich jakością coraz większe problemy, to koszty pracy zdecydowanie rosną. Kandydaci stawiają wymagania, nie chcą już pracować na śmieciówkach, w niepewności o pracę za miesiąc czy dwa. Do przeszłości przechodzi jeden z atutów polskiego rynku pracy: tania siła robocza w niewyczerpanych ilościach. Już ani tania, ani niewyczerpana.
Nie ma jednak co załamywać rąk nad dolą przedsiębiorców, ci sobie poradzą. Jeśli będą musieli, przeniosą swoje firmy w miejsca, gdzie po prostu bardziej im się będzie opłacało. Bez żalu i sentymentów rozstaną się z halami produkcyjnymi, w dzisiejszych czasach nie mającymi żadnej wybitnej wartości. Halę można błyskawicznie postawić w każdym miejscu, które zostanie uznane za dobre miejsce do prowadzenia biznesu.
Wkrótce się więc zaczniemy przekonywać, czy Polska ma inne atuty, niż bardzo tania siła robocza. Pewnie tak: bliskość Niemiec i Skandynawii, coraz lepsza infrastruktura transportowa, malejący problem z korupcją, no i wreszcie członkostwo w Unii Europejskiej – to sprawy równie ważne jak tani pracownicy. Choćby dlatego nie tak łatwo przenieść firmę na przykład na Ukrainę, gdzie ani dróg, ani Unii, a co to znaczy korupcja, przekonali się ci, co próbowali tam działać wedle europejskich standardów.
Prawdopodobnie skończy się więc na ucywilizowaniu naszego rynku pracy, szacunku dla praw pracowników i po prostu przestrzegania prawa, które dotąd nagminnie było łamane przez mniej czy bardziej nieuczciwych i pazernych przedsiębiorców. Robimy kolejny krok ku normalności. Kto go nie zrobi, nie znajdzie pracowników.