Wtorek, 16 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Groźne słowo: polityka

Coraz częściej słychać, że to, co się dzieje w kraju to znak nowej polityki kulturalnej, historycznej, rodzinnej, oświatowej… Słowo polityka, zarezerwowane dotąd dla spraw państwa - jak polityka zagraniczna - przenika ostatnio do różnych sfer życia obywateli. Wygląda na to, że Polacy znów mają być wychowywani i kształtowani odgórnie, przez państwo, w ramach porządku, który wymyśliła dla nich zwycięska w wyborach partia. 
Gotów jestem przyjąć, że przyświecają temu zacne intencje. Że te reformy i zmiany mają nas uszczęśliwić, a Polskę uczynić lepszą. Ale warto pamiętać - jeśli się już chce uprawiać politykę historyczną - że znane w historii przypadki uszczęśliwiania obywateli przez państwo nie kończyły się dobrze - dla obywateli, i państwa też. A polityka kulturalna, owszem, zajmowała bardzo rządzących, ale w PRL. To wtedy władza wiedziała lepiej, jakie książki należy wydawać, i na jakie filmy czy spektakle powinny iść „społeczne pieniądze”.


Dziś słychać o „pieniądzach publicznych”, które nie mogą być przeznaczane na wydarzenia kulturalne, które nie podobają się ministrowi, a w domyśle - nam wszystkim. Tyle że te pieniądze, choć rzeczywiście publiczne, są właśnie publiczne, czyli należą do nas wszystkich właśnie. Nie tylko do zwolenników tej czy innej partii. Zwłaszcza tej rządzącej.