Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Konstytucja

Od małego do Konstytucji 3 maja podchodzimy z reguły bezrefleksyjnie. Oczywiście jesteśmy tradycyjnie dumni, że pierwsza taka, że jak zawsze „My Polacy pierwsi”. W istocie jednak jej zapisy są dla nas martwe jak statuty wiślickie. Nie inaczej jest jednak z obecnie obowiązującą ustawą zasadniczą. Kto potrafi z pamięci wygłosić choćby preambułę? Kto pamięta, ile ma nasza konstytucja artykułów? Co gwarantuje, a czego nie?

W takie dni z zazdrością patrzę na stosunek Amerykanów do ich konstytucji. Wiem, że większość przekazów to filmowy, czy telewizyjny wymysł. Ale czyż to nie inspirujące, że naród, który ma 200-letnią historię spaja coś więcej niż lista przegranych i wygranych bitew, powstań i wrogów. Że w nawet najgłupszej produkcji mediów masowych zawsze pojawia się ktoś, kto odwołuje się do praw zagwarantowanych w archaicznym dokumencie.

Nie twierdzę przy tym, że nasza konstytucja jest zła. Po prostu jest zaniedbana. Warto sobie o niej przypominać nie tylko na potrzeby bieżących sporów politycznych. Bo jak pokazuje historia, partie i większości sejmowe przychodzą i odchodzą. Pozostaje jednak ponadkadencyjna umowa społeczna, której właśnie zapisy ustawy zasadniczej są dowodem. I gdy rządzący twierdzą, że zbyt ich one krępują, to znaczy, że są dobre. Gwarantują bowiem nie tylko prawa większości, ale także mniejszości, a przede wszystkim jednostki.