Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Pan poczeka, panie dyrektorze…

Pomysł, by znienacka wystrzelać osiemset zachodniopomorskich bobrów, jest beznadziejny, pozbawiony jakichkolwiek racjonalnych podstaw. Typowy urzędniczy wymysł, który ulągł się w zaciszu jakiegoś miejskiego gabinetu.

Powodem odstrzału jest podobno brak naturalnych wrogów bobrów w naturze oraz rzekome gigantyczne szkody wyrządzane przez żywiące się gałązkami zwierzęta. W rolę wroga mają wcielić się myśliwi, strzelanina ma uchronić środowisko naturalne przed bobrzą inwazją, a przy okazji rozwiązać problem rzekomych szkód wyrządzanych jakimś biznesom.

Ktoś, kto zdecydował o strzelaniu do prawnie chronionego zwierzęcia, najwyraźniej nie docenia mechanizmów samoregulacji w środowisku. Działają one znacznie sprawniej od urzędniczej machiny, dość szybko i bez hałasu. Pięknie widać ich efekt na Inie w rejonie Goleniowa, gdzie bobry pojawiły się około 15 lat temu. Początkowo nieliczne, błyskawicznie się rozmnożyły, bo trafiły na wyjątkowo sprzyjające warunki. Brzegi rzeki gęsto porastały zarośla łozy, których nie sposób było wyplenić rękami ludzi. Z problemem gładko poradziły sobie bobry, które sprawnie kosiły nadbrzeżne krzaczory. Jedzenia w bród, więc bobrzych żeremi przybywało. I tak było do czasu, kiedy bobry praktycznie wykosiły wszystko, co rosło nad rzeką. Jedzenia zabrakło, więc duża część sympatycznych zwierzaków przeniosła się tam, gdzie o nie łatwiej. Nad Iną bobry owszem, nadal są, ale ich liczba znacznie zmalała. Zostało ich pewnie tyle, ile może się wyżywić. Tak więc bez ludzkiej ingerencji natura sama rozwiązała problem bobrzej inwazji sprzed paru lat. Ale pan regionalny dyrektor ochrony środowiska być może o tym nie wie i wyśle nad Inę pluton egzekucyjny z nakazem wystrzelania tego, co zostało…

Założę się, że natura sama w ciągu kilku lat ustabilizuje populację bobrów. Zostanie ich tyle, ile może się wyżywić, a żyć będą tam, gdzie nie będą kolidować z działalnością człowieka. I mam nadzieję, że myśliwym nie będzie się chciało polować na zwierzaka, którego ani zjeść nie można, ani zamienić w futro, a i pochwalić się takim trofeum nie wypada, bo zaraz się dostanie łatkę mordercy bobrów. Jeśli więc wszystko pójdzie jak należy, bezsensowna decyzja o strzelaniu do bobrów zostanie na papierze. Rzekomy problem bobrów sam się rozwiąże, a pan dyrektor od środowiska będzie się mógł zająć rzeczywistymi problemami. ©℗