Czwartek, 25 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Trzecia granica

Wciskając apel smoleński do obchodów rocznicy wybuchu powstania warszawskiego władza przekracza drugą granicę obciachu. Przy kolejnej okazji przekroczy trzecią.

Pierwsza granica - bezczelności - została przekroczona przy rocznicy Czerwca ’56 i usiłowaniach wymuszenia na organizatorach odczytania nazwisk tych, którzy zginęli w katastrofie, wraz z nazwiskami poległych w robotniczym buncie. Samorządowcy się nie ugięli i apelu podczas głównych obchodów nie było. Był przy składaniu kwiatów pod Pomnikiem Poległych w Powstaniu Poznańskim.

Granica śmieszności padła, gdy listę smoleńską dołączono do apelu poległych podczas powstania warszawskiego. W Internecie, zastępującym dziś z nawiązką niegdysiejszą „ulicę”, furorę robi obrazek z tezą, że obecnej władzy w obchodach Sierpnia ’44 najbardziej będzie przeszkadzało to, że wciąż jeszcze żyją jacyś Powstańcy. To jest jednak śmiech gorzki.

Zdrową wesołość budzi za to obserwowanie wysiłków zwolenników rządzącej partii w wynajdowaniu związków śp. Lecha Kaczyńskiego z obchodami różnych wydarzeń. Powstanie warszawskie? „Bo muzeum”. Poznański Czerwiec? „Zryw robotniczy, Solidarność”. Aż się boję pomyśleć, co będzie po pytaniu o święto plonów.

Do przekroczenia jest już tylko granica żałosności we wciskaniu apelu smoleńskiego gdzie się da. Najbliższa okazja to 1 września. Nie mam złudzeń: zostanie wykorzystana.