Środa, 24 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Kultywują pamięć o Odrze

Data publikacji: 24 listopada 2016 r. 11:31
Ostatnia aktualizacja: 30 lipca 2019 r. 14:06
Kultywują pamięć o Odrze
Od lewej: kapitan Andrzej Kucharczyk, Władysław Burawa – konstruktor sieciowy, kapitanowie Jan Ginter, Andrzej Golba i Waldemar Buczyński Fot. Bartosz Turlejski  
Zatonięcie lugrotrawlerów „Cyranka” oraz „Czubatka” na Morzu Północnym w latach 50. było tragedią, którą żyło Świnoujście. Z czasem pamięć o takich wydarzeniach przemija. Po pół wieku mało kto pamięta ludzi, którzy odeszli na wieczną wachtę i jakie były przyczyny tragedii. Ale nie w Świnoujściu. Dzięki kilku ludziom pamięć o „Odrze” i pracownikach przedsiębiorstwa nie przemija. Oddają hołd tym, którzy odeszli na wieczną wachtę i regularnie spotykają się, żeby wspominać stare czasy…

„Cyranka”, jeden z lugrotrawlerów świnoujskiego przedsiębiorstwa PPDiUR „Odra”, z serii tzw. ptaszków, zatonął na Morzu Północnym w trakcie sztormu. Do tragedii doszło o godz. 16.40 4 października 1956 roku. Jak podała komisja Instytutu Morskiego:

„Główną przyczyną wywrócenia się statku podczas sztormu przy nieprawidłowo wykonanym manewrze była najprawdopodobniej mała stateczność lugrotrawlera. Jak wykazały prace komisji, prototyp statku produkowany przez Stocznię Północną w Gdańsku od 1951 r. ani też prototyp przebudowanego nieco w 1953 r. lugrotrawlera – nie zostały poddane właściwym przeróbkom eksploatacyjnym”.

Na „Cyrance” zginęło 12 osób. Niektórzy utonęli wewnątrz statku, a inni wydostali się na powierzchnię. Fale zniosły ludzi w różnych kierunkach. Tylko jeden z nich, Teodor Pałyzga, uratował się dzięki statkowi „Italian Victoria”. Kapitan Jan Ginter miał sporo szczęścia. Miał płynąć tym statkiem, ale splot wydarzeń sprawił, że pozostał na lądzie…

– Byłem jednym z pierwszych absolwentów Technikum Rybołówstwa Morskiego w Gdyni – wspomina J. Ginter. – Mieszkałem jeszcze wtedy w Gdyni. Przypadek sprawił, że spóźniłem się na pociąg do Świnoujścia. Gdybym popłynął, to dzisiaj pewnie byśmy nie rozmawiali. Moje spóźnienie uratowało mi 60 lat życia.

Wraz ze swoimi kolegami, ludźmi morza, J. Ginter spotyka się na kawie i ciastkach u siebie w domu. Wspominają dawne czasy, gdy „Odra” dawała chleb mieszkańcom Świnoujścia. Nasi rozmówcy mówią, że zarówno w przypadku tragedii „Cyranki”, jak i „Czubatki” (do zatonięcia tej jednostki doszło w maju 1955 roku, a w wyniku katastrofy zginęło 12 członków załogi) wieść szybko się rozniosła. Statki dzięki radiostacjom miały połączenie z przedsiębiorstwem.

O tym, jak budowano i przerabiano statki, nasi rozmówcy mogą długo opowiadać. Wspominają jak na „dalmorach” budowano wieżyczki kolokwialnie nazywane „kurnikami”, które poprawiały widoczność. I mimo że jakość tych jednostek pozostawiała wiele do życzenia, to pracę na nich wspominają z sentymentem.

– „Czubatka”, „Czajka”, „Grzywacz”… na tych jednostkach można było się nauczyć biologii. Tak samo jak na odrowskich parowcach można było uczyć się nazw rzek, na późniejszych jednostkach nazw ryb i ssaków morskich, a na pierwszych dalmorowskich statkach nazw gwiazd i konstelacji – wspomina Waldemar Buczyński, kapitan Żeglugi Wielkiej, były oficer Odry i radny.

W 2005 roku z inicjatywy byłych rybaków i oficerów pracujących w PPDiUR „Odra” na placu Rybaka w Świnoujściu, przy pomniku „Tym, którzy nie powrócili z morza”, odsłonięto tablicę upamiętniającą ofiary katastrof „Cyranki” i „Czubatki”.
W. Buczyński opracował koncepcję i tekst, który widnieje na tablicy. Jej wykonawcą był świnoujścianin Czesław Hinc. Marynarze spotykają się przy tablicy w rocznice tragedii. Kultywują także pamięć o „Janie Heweliuszu”; także przy tablicy wykonanej przez C. Hasła z inicjatywy Komitetu Ufundowania Tablicy.

– Były lata, że o wydarzeniach związanych z „Cyranką” i „Czubatką” zapomniano. Ale dzięki temu, że było kilka osób, które postanowiły się zaangażować w sprawę, tę pamięć przywrócono. Waldek bardzo się starał, żeby przypomnieć o tragedii pracowników Odry i ich rodzin. Od kilku lat chodzimy na plac, składamy kwiaty i znicze – mówi kapitan Andrzej Kucharczyk.

Bartosz TURLEJSKI

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

TPR - rejsy w PPDiUR ODRA ŚWINOUJŚCIE
2019-07-30 13:59:27
Rok 1965 wypłynięcie na B-20 MORĄG pod KAPITANEM ANDRZEJEM WÓJTOWICZEM, WSPANIAŁYM CZŁOWIEKIEM w rejsie na łowiska afrykańskie.Wspaniałą załogą, chłopakami ze szkoły rybołówstwa w ŚWINOUJŚCIU absolwentami SZKOŁY RYBOŁÓWSTWA MORSKIEGO W GDYNI.Następne lata to pływanie na Birkucie pod armatorem MIR-u oraz na Wiecznie jednostki typu B-20 przekazanej MIR-owi z Odry Świnoujście.To były wspaniałe czasy i praca z wspaniałymi ludźmi. Pozdrawiam RYBAKÓW Z ODRY. Szpak
TPR Odra Wspomnienia
2019-05-06 18:57:56
Dobrze znam "ptaszki" pływałem na Birkucie po przekazaniu go do Instytutu. Jako pracownik tej placówki pływałem na większości typów jednostek naszych armatorów.TPR-Gdynia ukończyłem w 1966r. Pierwszym moim kapitanem na jednostce Morąg z "ODRY" był Kpt.Andrzej Wójtowicz,wspaniały człowiek i bardzo mile go wspominam do dnia dzisiejszego.
portal morski
2018-04-26 10:52:32
Kiedyś dostałem kilka niesamowitych fotografii z momentu przywiezienia przez "Mysikrólika" rozbitków z "Cyranki" do Świnouścia. Umieściłem je na moim portalu http://morze-morze-tvts.pl w zakładce Historia. Polecam, bo są unikatowe, a może znajdzie się ich autor, ponieważ niestety zgubiłem zawisko właściciela zdjęć.
Odra Wspomnienie
2017-05-10 11:18:33
Ja również kończyłem Technikum Przetwórstwa Rybnego w Gdyni.W 1968r.odbyłem mój pierwszy i jedyny rejs/ praktykę ok.5mies./na burtowcu z serii jezior m/t Gopło.Wspomnienia zostają.
Świnoujścianka
2016-11-30 19:36:12
To dobre zwyczaje, gdy szacunek i pamięć oddaje się Ludziom Morza, którzy za swoją ciężką i niebezpieczną pracą zasłużyli na szacunek.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA