Wtorek, 16 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. 69 urodziny Henryka Wawrowskiego

Data publikacji: 25 września 2018 r. 07:37
Ostatnia aktualizacja: 28 września 2018 r. 10:23
Piłka nożna. 69 urodziny Henryka Wawrowskiego
 

25 września swoje 69 urodziny obchodzi jeden z najwybitniejszych, najbardziej utytułowanych piłkarzy w historii Pogoni Szczecin, srebrny medalista olimpijski, 27-krotny reprezentant Polski, członek najsłynniejszej, najlepszej w dziejach polskiej piłki nożnej drużyny reprezentacyjnej grającej w latach 1974-78.

Niestety, nie brał udziału w mistrzostwach świata, choć był podstawowym zawodnikiem reprezentacji Polski w eliminacjach do mistrzostw świata w roku 1978, był też podstawowym graczem w eliminacjach do mistrzostw Europy w roku 1976, kiedy Polska w grupie toczyła wyrównane boje z najlepszymi zespołami na świcie: wicemistrzami świata Holandią i Włochami.

Jesienią roku 1976 Polska rozpoczynała eliminacje do mistrzostw świata meczem z Portugalią w Porto, a rozpoczynający pracę z reprezentacją Jacek Gmoch na bardzo ważny mecz powołał wtedy aż trzech portowców: Henryka Wawrowskiego, Zenona Kasztelana i Zbigniewa Kozłowskiego. Taka sytuacja nigdy się już nie powtórzyła, to był świetny okres w dziejach Pogoni, choć nie zakończony żadnym spektakularnym sukcesem.

Wychowanek Arkonii

Henryk Wawrowski jest wychowankiem Arkonii Szczecin, ale swoje najlepsze lata spędził w Pogoni. W klubie tym grał w latach 1972-79, rozegrał 214 ligowych meczów, zdobył 6 goli, był kapitanem zespołu.
Wawrowski trafił do Pogoni w przerwie zimowej sezonu 1971/72.

Zanim trafił do Pogoni, to przez dwa lata występował w Gwardii Warszawa, w której wypełniał służbę wojskową. Wcześniej otrzymał powołanie do Pomorskiej Brygady WOP, gdzie pełnili służbę też inni szczecińscy piłkarze: Jan Mikulski i Henryk Waliłko.

- Oni byli trochę wcześniej, ale to prawda, że ta jednostka miała wówczas szczególne szczęście do szczecińskich piłkarzy - potwierdza Henryk Wawrowski. - Nie chciałem marnować kariery piłkarskiej, więc zacząłem działać.

Wawrowski dobrze znał się z Bohdanem Masztalerem - piłkarzem Gwardii - później reprezentantem Polski i uczestnikiem mistrzostw świata w roku 1978, który pomógł mu w transferze do warszawskiego klubu.

- Wystarczył jeden dzień, jedna decyzja i byłem już piłkarzem Gwardii - wspomina Wawrowski.

W milicyjnym klubie

W sezonie 1970/71 Gwardia miała bardzo mocną drużynę. Służbę milicyjną rozpoczynali też: Stanisław Gzil i Antoni Szymanowski. Byli w zespole już natomiast inni znakomici gracze: Ryszard Szymczak, Bohdan Masztaler i Jerzy Kraska - późniejsi reprezentanci Polski.

Szymczak i Kraska zostali niespełna dwa lata później mistrzami olimpijskimi. W takim towarzystwie przyszło grać przez dwa sezony Wawrowskiemu. Gwardia nie grała jednak dobrze, w drużynie brakowało atmosfery. Drużyna broniła się przed spadkiem, a utrzymanie zapewniła sobie praktycznie w ostatnich sześciu kolejkach, kiedy odniosła cztery wygrane i dwa razy zremisowała.

- Szczególnie zapamiętałem wygrany mecz z Legią 1:0 - opowiada Wawrowski.

Gwardia nie grała już na stadionie X lecia, jak to miało miejsce w latach 60 ubiegłego wieku, ale na swoim mniejszym obiekcie.

- Warunki tam były specyficzne - kontynuuje Wawrowski. - Obok był basen, boisko treningowe, trybuny tylko z jednej strony, zajęte głównie przez wysokich funkcjonariuszy milicji.

Pod okiem Koncewicza

Gwardia mimo mocnego składu nie stanowiła monolitu. Wawrowski otrzymał propozycję pozostania w Warszawie na stałe, ale nie skorzystał z okazji.

- W Warszawie już się nawet zadomowiłem, wiadomo, stolica. - opowiada. - Otrzymałem kawalerkę, trenowałem pod okiem wybitnego trenera, Ryszarda Koncewicza, ale tęskniłem za Szczecinem.

W Pogoni grał przez siedem lat. W roku 1975 mógł odejść. To był najlepszy okres w jego karierze piłkarskiej. Uczestniczył w słynnym meczu z Holandią w Chorzowie wygranym przez naszą drużynę 4:1, w którym gwiazdy światowego formatu: Johann Cruyff, czy Ruud Krol były bezradne.

W latach 1972-75 trenerem Pogoni był Edmund Zientara. To była postać niezwykle barwna. To on nauczył wielu piłkarzy Pogoni gry na poziomie wcześniej niedostrzegalnym.

- Za kadencji Zientary nauczyliśmy się najwięcej - wspomina Henryk Wawrowski. - Dziś mówi się o grze w trójkątach, podwajaniu, a my już wtedy pod okiem Zientary to ćwiczyliśmy.

Skok jakościowy

Pogoń w latach 1972-75 dokonała wielkiego skoku jakościowego. Drużyna nie zajmowała miejsc gwarantujących grę w europejskich pucharach, ale radowała swoją postawą szczecińskich kibiców.

- Graliśmy zdecydowanie lepiej, niż wskazywały na to miejsca w tabeli - przypomina Wawrowski. - Zauważali to kibice, którzy coraz tłumniej przychodzili na stadion.

Zientara po trzech latach pracy odszedł do Stali Mielec z zadaniem zbudowania drużyny nie tylko dominującej w polskiej ekstraklasie, ale też rywalizującej z sukcesami na europejskiej arenie.

- Chciał, żebym poszedł do Stali razem z nim - wspomina Wawrowski. - Szykował się tam mocny zespół, wkrótce trafił tam Andrzej Szarmach. Byłem już wtedy podstawowym reprezentantem kraju, to właśnie Zientara przekwalifikował mnie z pomocnika na bocznego obrońcę, lubiłem z nim pracować, ale z różnych względów pozostałem w Szczecinie.

Mógł grać przeciwko HSV i Realowi

Wawrowskiego w ten sposób ominęły sukcesy, jakich mógł doświadczyć, grając w Stali. Pod wodzą trenera Zientary zespół ponownie został mistrzem Polski, a w pucharze UEFA dotarł aż do ćwierćfinału, w którym miał mierzyć się ze słynnym wówczas Hamburger SV i minimalnie tą rywalizację przegrał.

To była jedna z najlepszych klubowych drużyn na świecie, wtedy najlepsza w zachodnich Niemczech, dziś porównywalna może z Bayernem Monachium i Stali była bliska wyeliminowania faworytów. Grała też z Realem Madryt, tego wszystkiego mógł doświadczyć Wawrowski.

Wawrowskiego ominął Mundial w Argentynie w roku 1978, choć w eliminacjach był podstawowym zawodnikiem w kadrze trenera Jacka Gmocha. W jego miejsce pojechał były klubowy kolega z Pogoni Mirosław Justek, który wtedy był już piłkarzem rewelacyjnie spisującego się Lecha Poznań.

Gdyby Wawrowski odszedł do Stali Mielec, jak niegdyś Roman Jakóbczak do Lecha, a później wspomniany Justek do Lecha, to może łatwiej byłoby mu pojechać na Mundial, na który na pewno zasłużył i na który pojechali wspomniani piłkarze z poznańskiego klubu, ale wypromowani wcześniej w Szczecinie. ©℗ Wojciech Parada

Fot. R. Pakieser

 

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

Zygmunt
2018-09-28 08:55:21
najlepsze życzenia, 200 lat od waterpolistów i pływaków.
agresssor
2018-09-26 12:46:28
100 lat życia . i oby to nie było za mało żeby znów zobaczyć Pogoń taką jaka za pana czasów była . ja miałem to szczęście za co dziękuje i życzę zdrowia przez wiele wiele lat .
A.Z.- USA
2018-09-25 19:09:02
Wszystkiego najlepszego trenerze. Pamietam moje pierwsze treningi w trampkarzach Arkoni prowadzone przez pana Henryka. Jaki ja bylem dumny z tego ze tak swietny pilkarz mnie trenuje. Super podejscie do mlodych pilkarzy. 200-lat!!!
Czytelnik
2018-09-25 10:46:27
Jeden z moich piłkarskich idoli z lat chłopięcych.Przychodziłem często pod budynek Pogoni,czekając aż wyjdą na trening czy mecz.To było dla małego chłopca wielkie przeżycie móc z "metra" popatrzeć na ówczesne gwiazdy z plakatów gazet.Wszystkiego dobrego i w dobrym zdrowiu życzę kolejnych lat Panie Henryku.
Jerzyk
2018-09-25 09:35:47
Najbardziej utkwiła mi w pamięci postawa Henia no meczy Z ŁKS-em w Świnoujściu.Pogoń tam grała wtedy za rozróby(między sobą,bo mecz był n.t. z Gwardią).Poleciała na boisko butelka,sędzia przerwał mecz,a wtedy do trybuny podbiegł Heniu.Krótko i spokojnie "wyjaśnił" kibicom po co tu przyjechali.A zaczął od "k...a mać".I był spokój.
Stary kibic
2018-09-25 09:27:17
Heniu! Sto lat to mało,żyj i bądź szczęśliwy co najmniej 120!
andrzej
2018-09-25 09:12:58
HENIU WSZYSTKIEGO NAL NAJ NAJLEPSZEGO I DUZO DUZO ZDROWIA,ZYJ NASTEPNE 69 LAT ZYCZY TWOJ PRAWIE ROWIESNIK I KIBIC ANDRZEJ

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA