Wtorek, 23 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Duet marzeń z Bundesligi

Data publikacji: 11 lutego 2019 r. 16:00
Ostatnia aktualizacja: 12 lutego 2019 r. 15:57
Piłka nożna. Duet marzeń z Bundesligi
 

W obecnym sezonie już trzech polskich napastników zdobyło minimum sześć goli na boiskach włoskiej Serie A. Arkadiusz Milik, Krzysztof Piątek i Mariusz Stępiński dołączyli do ekskluzywnego grona obecnie dziewięciu polskich piłkarzy, którzy w XXI wieku zdobywali minimum sześć goli w sezonie na boiskach jednej z czterech najlepszych lig w Europie.

Żadnemu z naszych piłkarzy nie udało się to w Anglii ani w Hiszpanii, natomiast na boiskach w Niemczech dokonywali tego: Robert Lewandowski (już dziewięć razy), Artur Wichniarek (cztery razy) i po jednym razie Jakub Błaszczykowski i Artur Sobiech.

Na boiskach włoskich przed Piątkiem, Milikiem i Stępińskim zrobił to jeden raz Kamil Glik. Dziewięciu piłkarzy, ale tylko dwóch umiało wejść na ten pułap minimum trzy razy, czyli dokładnie tyle razy, ile na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku dokonywali tego dwaj byli napastnicy Pogoni Szczecin: Marek Leśniak i Janusz Turowski.

Dziś co druga osoba zastanawia się, jak trener reprezentacji Jerzy Brzęczek zestawi ofensywną formację, ma bowiem nadmiar bogactwa. W drugiej połowie lat 80. trener Wojciech Łazarek nie powoływał natomiast do reprezentacji ani Janusza Turowskiego, ani Marka Leśniaka. Obaj bowiem nielegalnie opuścili kraj, spotkała ich za to dyskwalifikacja.

Turowski za darmo

W przypadku Turowskiego oznaczało to brak jakiegokolwiek zarobku dla klubu i federacji, zawodnik musiał rok pauzować, zanim rozegrał pierwszy mecz w Bundeslidze. Mimo to Eintracht nie tracił nadziei, widział w Polaku przyszłość i nie zawiódł się na nim.

Zawodnik zadebiutował na niemieckich boiskach w sezonie 1986/87, ale grał tylko w rundzie wiosennej i świetnie wkomponował się w zespół. Wiosną 1987 roku zdobył 8 goli, wywalczył miejsce w podstawowym składzie, choć konkurencję miał bardzo silną. O miejsce w składzie rywalizował między innymi z Włodzimierzem Smolarkiem. Skutecznie.

W przypadku Leśniaka dokonano oficjalnej transakcji, wyciągając wnioski z przeszłości. Dyskwalifikacja na grę w reprezentacji obowiązywała, ale w klubie piłkarz mógł kontynuować swoją karierę bez przeszkód.

Dziś trudno to sobie wyobrazić, ale Janusz Turowski grał w Bundeslidze przez sześć sezonów, w trzech z nich zdobywał dla swojej drużyny minimum po sześć goli, łącznie tych bramek strzelił ponad 30, wywalczył Puchar Niemiec, ale nigdy nie zagrał w pierwszej reprezentacji Polski.

W szerokiej kadrze na mundial

Najbliżej był tego w roku 1982. Po wyprowadzce ze Szczecina do Legii Warszawa otrzymał powołanie na eliminacyjny mecz do mistrzostw świata z Portugalią w Porto, ale nie zagrał. Cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych.

Antoni Piechniczek widział w nim potencjał, zawodnik znajdował się w szerokiej kadrze na mistrzostwa świata do Hiszpanii, ale na turniej nie pojechał. Turowski spędził w Eintrachcie Frankfurt sześć sezonów, spotkał tam takich piłkarzy, jak: Berthold, Moeller, Stein, Falkenmayer, Bein, Detari, Yeboah czy Smolarek. Z tym ostatnim grał przez dwa pierwsze sezony.

W pierwszym był piłkarzem zdecydowanie skuteczniejszym, zdobył osiem goli, podczas gdy Smolarek zaledwie cztery. Okazało się, że Bundesliga potrafi być za trudna dla etatowego reprezentanta Polski, gwiazdy tej reprezentacji, Turowski radził sobie w niej zdecydowanie lepiej, zagrzał w niej miejsce dłużej, ale nigdy nie został za to doceniony, choć pod względem piłkarskim przewyższał wielu reprezentantów Polski.

Smolarek po dwuletnim pobycie w Eintrachcie wyjechał do Holandii, ligi zdecydowanie łatwiejszej, mniej wymagającej. Turowski w każdym z trzech swoich pierwszych sezonów zdobywał minimum po sześć goli. W latach 1987-89 tych bramek strzelił łącznie 21, w roku 1988 wywalczył Puchar Niemiec, grał w europejskich pucharach. W Polsce został kompletnie zapomniany.

17 goli i 10 asyst w dwa sezony

Zupełnie inaczej jak Leśniak, którego kariera piłkarska również miała sporo zakrętów, ale jednak przebiegała zdecydowanie bardziej łagodnie od przygody z piłką Turowskiego. Leśniak w pierwszych dwóch sezonach w Bundeslidze zdobył 17 bramek, zaliczył 10 asyst.

Swój najlepszy futbol grał jednak w sezonie 1993/94. Zdobył wtedy 14 goli, zaliczył 11 asyst, popisał się hat trickiem w wyjazdowym meczu z Bayernem Monachium. Podobnie jak Turowski zaliczył trzy sezony z dorobkiem przynajmniej sześciu goli.

Obaj piłkarze grali w Pogoni obok siebie przez 1,5 roku i nie był to dobry okres dla szczecińskiej drużyny. Latem 1984 roku Turowski wrócił z Legii, Leśniak był już gwiazdą zespołu. Wydawało się, że obaj piłkarze stworzą atak marzeń i początkowo wszystko wskazywało na to, że tak się stanie.

Pogoń sezon 1984/85 rozpoczęła z dużym impetem. W inauguracyjnym spotkaniu zremisowała na wyjeździe z mistrzem Polski Lechem Poznań 2:2 i była zespołem lepszym, miała więcej okazji, prezentowała się korzystniej. Mecz potwierdził ogromne możliwości drużyny ze Szczecina, w której widziano nawet kandydata do tytułu.

FC Koeln przerwał passę

Później szczeciński zespół wygrał cztery razy z rzędu, zespół do dwumeczu w Pucharze UEFA z FC Koeln spisywał się znakomicie. Przegrana konfrontacja z Niemcami spowodowała lawinę porażek w rozgrywkach ligowych i zespół z parą nietuzinkowych napastników zamiast walczyć o tytuł mistrza Polski, bronił się do końca sezonu przed spadkiem.

O tym, jak trudno było w drugiej połowie lat 80. zaistnieć w topowych europejskich klubach, przekonali się piłkarze uważani w tamtym czasie za zdecydowanie bardziej wartościowych. Zbigniew Boniek to jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy piłkarz w historii polskiej piłki nożnej, ale w rozgrywkach ligi włoskiej nie zawsze błyszczał.

We włoskiej Serie A spędził sześć sezonów – tyle samo ile Turowski i o dwa sezony mniej niż Leśniak w nie mniej trudnej Bundeslidze. Boniek osiągnął praktycznie wszystko na arenie międzynarodowej, grał w najsłynniejszym klubie świata Juventusie Turyn, ale w rozgrywkach ligowych tylko trzy razy przełamał granicę sześciu zdobytych goli. Nie był pod tym względem lepszy ani od Turowskiego, ani od Leśniaka.

Boniek przez sześć sezonów gry w Serie A zdobył łącznie mniej goli od Turowskiego grającego w Eintrachcie i zdecydowanie mniej od Leśniaka. Wspomniany wcześniej Smolarek w Bundeslidze wytrzymał zaledwie dwa sezony, zbyt późno trafił do dobrego klubu zagranicznego.

Ryzyko opłaciło się

Turowski i Leśniak trafili do klasowych klubów w młodym wieku, ale uczynili to nielegalnie, ryzykowali. Gdyby zostali w Polsce, to z całą pewnością nie staliby się piłkarzami takiego formatu, jakimi byli w Niemczech.

Dużo pochlebstw za swoją grę w Bundeslidze zebrał Mirosław Okoński, który w latach 1986-88 zdobył dla HSV Hamburg łącznie 15 goli. Potem przeniósł się jednak do znacznie mniej uciążliwej i wymagającej ligi greckiej. Postąpił podobnie jak Smolarek. Obaj nie wytrzymali w Bundeslidze dłużej niż dwa sezony.

Dziś opinia publiczna jest zachwycona strzelecką dyspozycją Milika i Piątka, ale to dopiero ich pierwsze sezony w Serie A na tak dużej intensywności strzeleckiej. Dla Piątka to w ogóle pierwszy sezon poza Polską, dla Milika, borykającego się wcześniej z dużymi problemami zdrowotnymi, to już trzeci sezon w Napoli, ale w dwóch poprzednich zdobył zaledwie po pięć goli.

Porównując poczynania obecnych reprezentantów Polski do reprezentantów sprzed 30 lat i byłych napastników Pogoni, którzy jednak nie zawsze byli doceniani za swoją grę, nasuwa się nieodparte wrażenie, że Pogoń nie wykorzystała w latach 80. znakomitej szansy posiadania w składzie jednocześnie Turowskiego i Leśniaka.

To były słabe sezony nie tylko Pogoni, ale również tych dwóch piłkarzy, którzy później rozkwitali na boiskach Bundesligi. Może obaj nie zdołali w Pogoni wejść na wyższy poziom, bo prezentowali bardzo zbliżony do siebie styl gry.

To byli piłkarze przede wszystkim bardzo szybcy, uwielbiali dostawać piłkę na wolną przestrzeń, lubili się rozpędzić. Jeden taki piłkarz w drużynie to był sukces, ale dwóch o podobnej charakterystyce oznaczało już kłopot. ©℗

Wojciech PARADA

Fot. twitter/Eintracht

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

mk777
2019-02-12 15:55:30
Turowski to był świetny zawodnik. Pamiętam go jeszcze z boisk. Dobrze wyszkolony, myślący. Uciekał jako piłkarz kompletny. Leśniak wiele rzeczy wypracował za granicą, na początku był po prostu szybki. Pamiętam że piłki do których dochodził, wydawały się nieosiągalne... To w ogóle zdolne pokolenia piłkarzy były. Kariery w reprezentacji nie zrobili, bo z Pogoni zawsze daleko było do kadry. Ot, choćby taki Marek Szczech, dlaczego tylko liznął trykotu narodowego? Przecież to był niesamowity bramkarz. Do dziś kręta droga z Pogoni do Reprezentacji...
bugaj61
2019-02-11 19:12:56
Dlaczego nie wspomniano nic o Jarku Biernacie, który jest na powyższym zdjęciu. Pozdrawiam autora.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA