Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Izba wytrzeźwień zamiast boiska

Data publikacji: 14 września 2018 r. 09:06
Ostatnia aktualizacja: 14 września 2018 r. 10:54
Piłka nożna. Izba wytrzeźwień zamiast boiska
 

Piłkarze Lechii Gdańsk, którzy w nocy z niedzieli na poniedziałek zostali odwiezieni do izby wytrzeźwień, zostali ukarani przez klub.

Trener Piotr Stokowiec nie ujawnił wysokości kary, ale zapewnił, że konsekwencje zostały wyciągnięte. Zawodnicy zostaną tym samym w zespole. Nieoficjalnie chodzi o Mateusza Lewandowskiego i Daniela Łukasika. Informację podało radio Gdańsk.

25-letni Mateusz Lewandowski trafił do Pogoni w wieku 18 lat jako jeden z najbardziej utalentowanych polskich juniorów z rocznika 1993. Przez dwa sezony przebijał się do pierwszej drużyny, w latach 2013-14 był podstawowym graczem młodzieżowej reprezentacji Polski, w wyjściowej jedenastce w Pogoni postawił na niego Dariusz Wdowczyk.

Był zawodnikiem na dorobku, wybaczało się mu niedociągnięcia, błędy, braki, bo był graczem młodym, zaledwie 20-letnim, rokującym i perspektywicznym. Jak przestał takim być, to okazało się, że jako gracz już dojrzały atutów czysto piłkarskich ma bardzo niewiele.

Rok 2013, to był ten czas, w którym piłkarz pracował na swoje nazwisko. Dziś ma już wyrobioną pewną renomę, ale absolutnie nie odpowiadającą jego klasie. Lewandowski to przykład w polskiej ekstraklasie piłkarza znakomicie wypromowanego, mającego opinię zdecydowanie lepszą od umiejętności, jakie prezentuje na boisku.

Ostatni gol w 2015 roku

Pół roku temu został wypożyczony z Lechii Gdańsk do Śląska Wrocław z opcją pierwokupu, z której Śląsk oczywiście nie skorzystał. Nie skorzystał, choć cena wykupu była symboliczna, wynosiła 1 złotych.

1,5 roku temu został wypożyczony z Pogoni do Śląska, a w tym samym czasie podpisał kontrakt z Lechią. W Pogoni rozczarowywał już od dawna, nie brał na siebie odpowiedzialności, brakowało mu goli, asyst, ostatnią bramkę zdobył w 2015 roku, miał jednak ważny kontrakt do czerwca 2017 roku.

Dziś ma ważną umowę z Lechią do czerwca 2020 roku. Jeżeli wypełni umowę gwarantującą mu dość spore apanaże, to oznaczać to będzie, że w polskiej ekstraklasie piłkarz ten będzie miał aż 8-letni staż.

Mówimy o piłkarzu absolutnie niczego nie wnoszącym do gry, który od 1,5 roku zmienia klub co kilka miesięcy, ale wciąż funkcjonuje w piłkarskiej rzeczywistości naszego kraju jako gracz ukształtowany, z pewnym dorobkiem, a dla niektórych nawet z nieodkrytym potencjałem.

Takich piłkarzy w polskiej ekstraklasie jest bardzo dużo. Wystarczy reprezentacyjna przeszłość na poziomie juniora, w kadrze młodzieżowej, kilkadziesiąt meczów w ekstraklasie, a w przypadku Lewandowskiego jest tych meczów już 121, a także umowa ze sprawnym i operatywnym menadżerem. Umiejętności są absolutnie na dalszym planie.

Zagraniczny epizod

Lewandowski ma też za sobą zagraniczny epizod, jakimś trudno zrozumiałym sposobem znalazł się przez pół roku w klubie z włoskiej Serie B, ale oczywiście nie zdołał się przebić, choć rozegrał aż 11 spotkań i zaliczył nawet jedną asystę. Pogoń nawet za wypożyczenie zdołała zarobić 80 tys euro.

To zdecydowanie poprawia piłkarską kartotekę, którą na różne sposoby można zmanipulować tak, żeby wyszło, że mamy do czynienia z dojrzałym, mającym określoną wartość piłkarzem, który w kolejnym klubie może wyeksponować wszystkie swoje atuty i pokazać to, czego nauczył się w przeszłości. Oczywiście tylko w teorii.

Podobni piłkarze bywali całkiem niedawno w Pogoni. Znakomitym przykładem jest Nadir Ciftci, na które wątpliwe usługi nabrała się Pogoń przed kilkunastoma miesiącami. 25-letni wówczas piłkarz przyjechał do Szczecina na półroczne wypożyczenie, a Pogoń w jego krótkiej karierze była wtedy już ósmym klubem. 

Ciftci miał rozwiązać problemy w ataku, bo pamiętano jego strzeleckie wyczyny tylko z jednego klubu. Ciftci strzelił dla Dundee United 33 gole, ale w siedmiu poprzednich klubach tych goli nazbierał zaledwie 15. Nic zatem dziwnego, że również w Pogoni nie błysnął. Miał w sobie to, co ma też Lewandowski – przeszłość w zagranicznych klubach, występy w młodzieżowej reprezentacji kraju i ponad 100 występów na poziomie najwyższej klasy rozgrywkowej.

Chętni na Ciftciego

Ciftci po epizodzie w Pogoni grał w angielskiej League One, następnie w szkockim Motherwell, a od tego sezonu trafił do kraju swoich przodków, ale nie do najwyższej klasy rozgrywkowej. Występuje w drugiej lidze tureckiej, w klubie Genclerbirligi Ankara, w którym rozpoczął nawet nieźle. W czterech meczach zdobył dwa gole, choć w każdym ze spotkań grywał jako zmiennik. Jego nowy klub po czterech meczach ma komplet punktów na koncie, jest na dobrej drodze do powrotu do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Lewandowski i Ciftci wciąż zatem znajdują kluby, które nie dość, że płacą im za to, żeby byli w kadrze zawodowej drużyny piłkarskiej, ale mają też swoje ambicje. Lechia i Genclerbirligi są liderami.

Nie powiódł się trzy lata temu powrót do drużyny Takafumi Akahoshiemu. Piłkarz pamiętany był praktycznie tylko z jednej wystrzałowej rundy w swoim wykonaniu. Jesienią 2013 roku zdobył 6 goli i zaliczył 7 asyst. Nigdy wcześniej, ani nigdy później nie zanotował pełnego sezonu z przynajmniej 5 asystami, ale Pogoń ściągając Japończyka z rosyjskiej Ufy w lutym 2015 wciąż wierzyła, że piłkarz zdoła powrócić do dyspozycji z jesieni 2013 roku. Nie powrócił.

W latach 2015 i 16 zaliczył zaledwie 3 asysty, zimą dwa sezony temu pozwolono mu odejść do ligi tajskiej, w której też nie błyszczy, choć nie jest piłkarzem jeszcze starym, w tym roku skończył dopiero 32 lata, a liga, w której występuje nie należy przecież do nazbyt wymagających.

W lidze holenderskiej z piłkarzami 25 letnimi rzadko kiedy podpisuje się kontrakty dłuższe, niż na jeden sezon, wciąż poszukuje się nowych, ciekawszych graczy. Ci starsi, na których poznało się już wielu rozpatrywani są w dalszej kolejności.

W Polsce wciąż chętnie kluby związują się długimi umowami z piłkarzami po trzydziestce, w Pogoni również. Szczeciński klub pół roku temu podpisał 18-miesięczną umowę z 33-letnim Mortenem Rasmussenem, by po 6 miesiącach chcieć umowę rozwiązać, co jak wiadomo wiąże się ze sporymi wydatkami. Pogoń zatem nie miała korzyści sportowej z piłkarza i poniosła straty materialne.

Klub w letnim okienku transferowym pozyskał kilku piłkarzy z bardzo ciekawym CV, ale nie wiemy, czy zdołają oni wrócić do formy ze swoich najlepszych lat, lub czy zdołają zagrać na miarę potencjału i oczekiwań.

Wielu polskim, ale nie tylko polskim klubom zdecydowanie łatwiej zaangażować piłkarza z określonym CV, niż poszukać piłkarza anonimowego, ale perspektywicznego, z ambicjami, celami i wciąż rozwojowego. Takich piłkarzy Pogoń w ostatnim czasie nie pozyskuje, a jeżeli stara się takich wkomponować w zespół, to kończy się to dużym rozczarowaniem. Ostatnim takim przykładem jest Dawid Błanik, latem tego roku przyszedł Mariusz Malec, ale też nie ma zbyt wielkich szans na wygranie rywalizacji z piłkarzami dużo bardziej rozreklamowanymi.

Uznani napastnicy

Pogoń w zimowym okienku transferowym zaangażowała nieodkrytego dla polskiego kibica Mortena Rasmussena, na którego skusiła się głównie suchymi liczbami w kilku ostatnich sezonach, a po pół roku nie korzystała z jego usług, choć Duńczyk wciąż miał ważny kontrakt.

Wyciągnęła z Zagłębia Lubin Adam Buksę, za którego zapłaciła ponad milion złotych, a który spędził na boisku dotąd około 60 procent możliwych minut do rozegrania, bo ma ciągły problem z kontuzjami.

Buksa, to typowy przedstawiciel grupy piłkarzy o zbudowanej już opinii na podstawie epizodu za granicą, oraz juniorskich i młodzieżowych występach w reprezentacji. Poza tym nie dał żadnego powodu, by oceniać go, jako gracza wartego uwagi. Jest jednak jeszcze młody, w tym roku skończył 22 lata, więc ma szansę jeszcze pokazać, że nie jest tylko graczem rokującym, bo taką etykietę kiedyś mu doklejono. Musi jednak być zdrowy, a z tym jest duży problem.

Polska ekstraklasa nie należy do najmocniejszych, ale całkiem spora grupa piłkarzy marnie wyszkolonych, słabo rokujących, ale świetnie się promujących potrafi nie tylko w tej ekstraklasie przez wiele lat funkcjonować, ale znakomicie też w niej zarabiać, a nawet się dorabiać na grze w piłkę. Wojciech Parada

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

kibic bezstronny
2018-09-14 13:05:57
Panie redaktorze rozumiem zbulwersowanie zachowaniem piłkarzy ale żeby w związku z tym czepiać się całej kariery piłkarza i klubów które dawały mu szansę ? Może nie jest to zawodnik najwyższych lotów ale to nie ma nic do niedzieli. Odwracając sytuację jak to się stało że Kurier zatrudnił "takiego wspaniałego dziennikarza", "którego umiejętności pisania są absolutnie na dalszym planie". Panie redaktorze co ML panu zrobił,że go pan tak "docenił "? ps. Moim zdaniem redaktor poszedł za daleko. Krytykować ale rozsądnie.
lin
2018-09-14 10:19:31
Prawdziwym dramatem jest forma Matrasa, który w Zagłebiu grzeje ławę. Matras po odejściu z Pogoni jest cieniem samego siebie
okiem kibica
2018-09-14 10:11:28
Menadżerowie robią więc dobrą robotę.Potrafią wcisnąć ładnie opakowany i podrasowany towar,jednemu czy drugiemu prezesowi,którym tylko się wydaje,że na piłce znają się jak mało który.Tylko naprawdę profesjonalne kluby,grające o wyższe cele, prześwietlą lepiej niż nie jeden aparat RTG w szpitalu.Kluby podwórkowe,grające tylko o miskę zupy nie zawracają sobie takimi detalami,szczegółami i dogłębnym CV głowy.Popatrzmy jaki poziom sportowy prezentuje większość piłkarzy grających w naszej ekstraklasie-żenujący.To potem przekłada się na poziom sportowy rozgrywek no i rzecz jasna reprezentacji w każdej kategorii wiekowej.Oni nie łapią się nawet do drużyn C europejskich zespołów.O czym więc my rozmawiamy.Oglądamy mizerną siermiężną ekstraklasę,w niezłym opakowaniu i medialnym przekazie.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA