Środa, 24 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Podział niekoniecznie sprawiedliwy

Data publikacji: 18 grudnia 2018 r. 20:25
Ostatnia aktualizacja: 18 grudnia 2018 r. 20:25
Piłka nożna. Podział niekoniecznie sprawiedliwy
 

Ćwierć miliarda złotych przeznaczonych na 16 klubów ekstraklasy na rok to efekt nowej, wynegocjowanej umowy przez Ekstraklasę SA z tytułu praw telewizyjnych. To ósma pod względem wysokości sum oferta w Europie, stawiającą polski futbol klubowy przed takimi ligami, jak: holenderska, portugalska, grecka, czeska, duńska, szwajcarska czy austriacka.

To są ligi znacznie przewyższające polską pod względem poziomu sportowego, czego dowód mamy w rywalizacji europejskiej. Ćwierć miliarda złotych na sezon to jest o około 60 procent więcej niż w poprzedniej umowie. W liczbach całkowitych to jest więcej o około 70 milionów złotych, które trzeba będzie rozdysponować i wiadomo już na pewno, że będzie w związku z tym mnóstwo kontrowersji.

Najsilniejsze i najbogatsze polskie kluby stoją na stanowisku, że nadwyżka wynegocjowana przez Ekstraklasę SA powinna być rozdysponowana pomiędzy cztery najsilniejsze polskie kluby, które zakwalifikują się do europejskich pucharów.

W Ekstraklasie SA głos każdego z klubów jest tak samo ważny bez względu na zajmowane miejsce w tabeli, historię i pozycję w polskiej piłce nożnej i na pewno z takiego rozwiązania nie będzie zadowolona większość zainteresowanych.

Z drugiej strony, jeżeli chcemy doganiać piłkarską Europę, to trzeba najsilniejsze polskie kluby wspierać. Dodatkowy zastrzyk finansowy w kwocie 20 mln złotych to bardzo duży impuls, który może uruchomić lawinę zmian kadrowych, dodatkowych możliwości, polepszenie jakości kadr pierwszych zespołów i większe szanse na rywalizację z resztą Europy.

Legia odpadała ze słabeuszami

Z drugiej strony mamy w ostatnich latach przykłady, że nawet duża przewaga finansowa nie jest w stanie zapewnić choćby w minimalnym stopniu przyzwoitego wyniku sportowego. Mistrz Polski z ostatnich dwóch lat, Legia Warszawa, w dwóch ostatnich edycjach europejskich pucharów eliminowany był przez takie kluby, jak: Astana (Kazachstan), Sheriff Tiraspol (Mołdawia), Spartka Trnava (Słowacja) i Dudelange (Luksemburg).

W sezonie sprzed dwóch lat Legia eliminowała natomiast z dużym trudem takie kluby, jak: Trencin (Słowacja) i Dundalk (Irlandia). Na przykładzie Legii widać ewidentnie, że to nie brak finansów jest czynnikiem decydującym o tym, że polski futbol klubowy spadł bardzo nisko w hierarchii, zajmuje obecnie dopiero 25. miejsce w Europie.To sposób zarządzania tymi finansami jest decydujący.

Legia nad każdym z wymienionych klubów, może z wyjątkiem Astany, miała gigantyczną przewagę finansową, a mimo to nie potrafiła tego pokazać na boisku. Czy kolejny zastrzyk finansowy, bardzo solidny i znaczący, spowoduje, że diametralnie wzrośnie poziom sportowy najlepszych polskich klubów?

Walka o dodatkowe 5 mln euro

Można mieć bardzo duże wątpliwości, a przecież pokonanie wymienionych drużyn nie powinno stanowić dla mistrza Polski żadnego kłopotu nawet bez dodatkowego zastrzyku finansowego, a mówimy o dodatkowej kwocie około 5 mln euro.

Pieniądze wynegocjowane przez Ekstraklasę SA powinny w miarę możliwości zasilać kasę każdego klubu występującego w najwyższej klasie rozgrywkowej. Kibiców w Płocku, Lubinie, Gdyni czy Szczecinie, a więc w miastach, w których funkcjonują kluby średniej krajowej jakości, nie musi interesować skuteczność międzynarodowej rywalizacji najlepszych i najbogatszych polskich klubów.

Obecnie w polskiej ekstraklasie mamy do czynienia z sytuacją, że nie ma zbyt dużej różnicy pomiędzy czołowymi polskimi drużynami a tymi, które bronią się przed spadkiem. Najlepszym tego przykładem jest Pogoń, która w ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy w zależności od różnych okoliczności w drużynie i w klubie zmienia się z dostarczyciela punktów w absolutnego krajowego dominanta.

Przykład Pogoni pokazuje dobitnie, że bardzo łatwo jest z miejsca z dolnych rejonów tabeli wejść na absolutny szczyt. Pogoń takiego przeobrażenia dokonała w ciągu kilkunastu ostatnich miesięcy aż dwa razy. Być może to nie koniec i nie dotyczy to tylko Pogoni.

Wystarczy spojrzeć na przykłady Górnika Zabrze, Wisły Płock, Cracovii, które też w krótkim czasie zmieniały diametralnie swoje oblicze. To wszystko przez to, że składy drużyn, również tych najsilniejszych i najbogatszych, są na podobnym poziomie, przez co rozgrywki ligowe może są ciekawe, nieprzewidywalne, ale w rywalizacji europejskiej nie ma szans na łączenie gry na dobrym europejskim poziomie ze skuteczną walką na krajowym rynku.

Przykłady wielu europejskich krajów pokazują, że duże dysproporcje finansowe pomiędzy dwoma, trzema najbogatszymi klubami a resztą stawki powodują, że liga jest mniej atrakcyjna, ale szansa na skuteczną międzynarodową rywalizację wzrasta.

Ligi zdominowane przez potentatów

Taką sytuację obserwujemy między innymi w: Szkocji (Celtic, Rangers), na Ukrainie (Dynamo, Szachtar), w Czechach (Sparta, Slavia, Viktoria), Holandii (Ajax, Feyenoord, PSV), Austrii (Salzburg, Rapid), Portugalii (Porto, Benfica, Sporting), Chorwacji (Dinamo, Hajduk, Rijeka), Serbii (Crvena Zvezda, Partizan) czy Szwajcarii (Basel, Young Boys).

Do wiosennych gier play-off w Lidze Mistrzów i Lidze Europy zakwalifikowały się drużyny z aż 19 krajów, między innymi takich, jak: Szwecja, Białoruś, Szkocja, Chorwacja. Poziom rozgrywek ligowych w tych krajach być może nie jest wyższy niż w Polsce, ale w rankingu krajowym UEFA Polska jest w tyle za tymi krajami z tego względu, że nie ma dwóch, trzech klubów poziomem znacznie przerastających całą resztę ligowych konkurentów.

Punkty w europejskim rankingu zbierają najlepsze krajowe drużyny, a nie wszystkie rywalizujące na najwyższym krajowym szczeblu. Dziś mamy do czynienia z taką sytuacją, że Jagiellonia – jedna z trzech najlepszych polskich drużyn klubowych ostatnich trzech lat w tegorocznej rundzie jesiennej przegrywała na własnym boisku z drużynami z dolnej połowy tabeli: Miedzią 2:3, Śląskiem 0:4 i Zagłębiem L. 0:4.

Nie możemy mieć zatem złudzeń, że nasze najlepsze klubowe ekipy poradzą sobie w rywalizacji z potentatami innych europejskich lig, choćby były to ligi o małym sportowym prestiżu. Brak absolutnej dominacji w kraju, również tej finansowej, nie upoważnia do snucia planów zawojowania piłkarskiej Europy.

Wniosek z tego jest taki, że najlepsze polskie kluby trzeba dofinansować ze wspólnej kasy, ale muszą na to zapracować awansem do europejskich pucharów. Kluby mniej prestiżowe od Legii czy Lecha nie powinny się oburzać, stawiać na straconej pozycji, ale znacznie lepiej i skuteczniej podjąć poważną rywalizację.

Jagiellonia weszła na wyższy poziom

W ostatnich trzech sezonach umiała to zrobić Jagiellonia, dzięki czemu zyskała też na tym finansowo. Bardziej znaczący finansowy impuls spowoduje, że kluby najlepiej potrafiące zarządzać wynikiem sportowym będą miały większe możliwości i szanse rywalizacji z europejskimi rywalami i niekoniecznie musi to być Legia czy Lech. Może to być też Pogoń, która jesienią pokazała, że potrafi zdominować i z łatwością wygrać z jednymi i drugimi.

Dziś nie trzeba zbyt wiele, by wygrywać z Legią czy Lechem. Ta pierwsza w poprzednim sezonie wywalczyła mistrzowski tytuł, ponosząc w 37 spotkaniach aż 11 porażek. Najlepszy zespół polskiej ekstraklasy przegrywał zatem prawie co trzeci mecz, a i tak w przekroju całego sezonu okazał się najskuteczniejszy. Jeżeli przegrywał 11 razy, to znaczy, że wiele innych zespołów miało szansę Legię zdystansować.

Lech w obecnym sezonie na 19 meczów przegrał aż 7, odpadł też z Pucharu Polski po meczu z I-ligowcem. Kluby z mniejszym budżetem, o mniejszym potencjale powinny próbować Legię i Lecha zdystansować, próbować powalczyć już nie tylko o awans do europejskich pucharów, ale o znaczne finansowe gratyfikacje z tego wynikające.

Łatwiej wtedy budować budżet. Dzięki dodatkowej gwarantowanej kwocie 5 mln euro nie trzeba sprzedawać najlepszych piłkarzy, jak robi to na przykład mistrz Czech Viktoria Pilzno, która w obecnym sezonie odrzuciła ofertę sprzedaży swojego najlepszego napastnika Michaela Kremcika za kwotę 7,5 mln euro.

Mistrz Czech z zarobkiem ponad 20 mln euro

Wiedziała, że tylko z tytułu zakwalifikowania się do fazy grupowej Ligi Mistrzów zarobi 15 mln euro, a potem dołożyła do tej kwoty 6,3 mln euro dzięki punktom zdobytym w meczach fazy grupowej i wciąż jest w grze, bo z trzeciego miejsca zakwalifikowała się do fazy play-off Ligi Europy.

Podział wynegocjowanych środków z praw telewizyjnych oznaczał do tej pory, że mistrz Polski zarabiał więcej od najsłabszej drużyny w ekstraklasie 2,5 razy więcej. Po podziale środków z nowego rozdania te proporcje mają być nieco inne, znacznie korzystniejsze dla tych mocniejszych. Mistrz Polski ma zarabiać od najsłabszej drużyny cztery razy więcej.

Nowy podział pieniędzy na kluby polskiej ekstraklasy nie jest jeszcze przesądzony, jednak uprzywilejowanie najlepszych polskich drużyn stwarza szanse dla klubów najbardziej prężnych, z największym potencjałem i stworzy dość istotną różnicę między najlepszymi a tymi ze środka tabeli lub broniącymi się przed degradacją.

To jest zatem ten czas, w którym można jeszcze powalczyć o miejsce wśród najlepszych i najbogatszych polskich klubów. Później rywalizacja z bogacącymi się co roku klubami będzie coraz bardziej utrudniona. Pogoń obecnie ma sportowy potencjał na poziomie piątego lub szóstego miejsca. Niewiele brakuje, by wejść na wyższy poziom oznaczający znaczny awans finansowy. ©℗ 

Wojciech PARADA

Fot. R. Pakieser

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA