Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Piłka nożna. Z Lechem na Dębcu

Data publikacji: 30 października 2019 r. 21:18
Ostatnia aktualizacja: 31 października 2019 r. 16:21
Piłka nożna. Z Lechem na Dębcu
 

W sobotę Pogoń Szczecin podejmuje swojego odwiecznego rywala Lecha Poznań i dość niespodziewanie będzie w tym spotkaniu faworytem, drużyną wyżej notowaną w tabeli, mającą lepszy dorobek i większe szanse na zwycięstwo. To nowa sytuacja w ostatnich latach, przeważnie to Lech przystępował do meczu w roli drużyny wyżej notowanej.

Piłkarze Pogoni Szczecin i Lecha Poznań po raz pierwszy zmierzyli się w 1958 roku. Dopiero jednak od połowy lat 70 ubiegłego wieku zaczęły toczyć boje, które z każdym kolejnym sezonem nabierały coraz większej pikanterii. Dziś pojedynki obu klubów traktowane są, jako wielka piłkarska wojna, choć Lech jeszcze bardziej jest nastroszony na rywalizację z Legią Warszawa.

W roku 1958 zarówno Pogoń jak i Lech prawie do samego końca walczyły o awans do ekstraklasy. Lech był spadkowiczem z ekstraklasy, a Pogoń tylko beniaminkiem. Kilka miesięcy wcześniej oba kluby dzieliła różnica aż dwóch klas rozgrywkowych, ale w bezpośrednich bojach to portowcy byli górą i to dwukrotnie.

Lech podejmował portowców w siódmej kolejce. Wcześniej notował wpadki - między innymi przegrał w Szczecinie z Arkonią, ale u siebie raczej kłopotów z wygrywaniem nie miał. Pogoń była pierwszą drużyną, która utarła nosa Lechowi. Wygrała w Poznaniu 1:0 i poddała w wątpliwość plany poznańskiego klubu o szybkim powrocie do pierwszej ligi.

Do Szczecina po pewną wygraną

W rewanżu gospodarzem była Pogoń, ale Lech jechał do Szczecina niemal po pewną wygraną. Po porażce z Pogonią u siebie rozegrał 10 spotkań z których 9 wygrał. W tabeli wciąż znajdował się za portowcami, ale już tylko z dwupunktową stratą.

W przypadku wygranej zrównałby się punktami. Obie drużyny dzielił jeszcze w tabeli Śląsk, którego Lech ograł we Wrocławiu 2:0. Pogoń nie zlękła się jednak poznańskiej lokomotywy. Wygrała 2:1, praktycznie pozbawiając poznaniaków szans na wygranie rywalizacji w drugiej lidze. Jak silny to był wtedy zespół, przekonał się Śląsk, który przegrał z Lechem dwa razy - u siebie 0:2, a na wyjeździe 1:6.

Obie drużyny po raz pierwszy na szczeblu ekstraklasy spotkały się w sezonie 1962/63. Sytuacja była podobna do tej sprzed czterech lat. Pogoń też była beniaminkiem. Lech był zdecydowanie najsłabszą drużyną w pierwszej lidze. Również i tym razem Pogoń poradziła sobie z nim dwukrotnie - u siebie wygrała 1:0, a na wyjeździe 2:1. Jednym z piłkarzy Pogoni był wówczas Andrzej Trywiański.

- Mecze w Poznaniu odbywały się na Dębcu - wspomina były obrońca Pogoni. - Na początku lat 60 obiekt został zmodernizowany, zlikwidowano bieżnie, przybliżono trybuny do boiska, sprawiał wrażenie typowo piłkarskiego, a takich wtedy w Polsce nie było za wiele.

Gojny królem strzelców

Piłkarzem Lecha był wówczas Lucjan Gojny, który wcześniej grał w Pogoni i nie sprawdził się. W roku 1960 rozegrał w barwach szczecińskiego klubu zaledwie 14 spotkań i strzelił tylko dwie bramki spadając z drużyną do drugiej ligi.

Gojny miał już 32 lata, więc w Szczecinie nie chciano inwestować w wiekowego piłkarza, tym bardziej, że świetnie rozwijał się Marian Kielec. Gojny trafił do Lecha, a w roku 1961 grając z nim na boiskach ekstraklasy został nawet królem strzelców. Na 27 bramek zdobytych przez Lecha Gojny zdobył aż 14, czyli więcej, niż połowę.

- Nie wiem, czemu Pogoń zrezygnowała z takiego piłkarza - kontynuuje A. Trywiański. - To był zawodnik uniwersalny, bo prócz gry w ataku, świetnie mu wychodziła również gra w obronie w roli stopera.

Lech w roku 1963 spadł do drugiej ligi i przez blisko dekadę balansował na krawędzi drugiej i trzeciej ligi. W sezonie 1965/66 spotkał się z Pogonią w drugiej lidze. Pogoń była wówczas spadkowiczem z ekstraklasy, a Lech awansował do drugiej ligi z trzeciej.

Szczecinianie ponownie nie dali się pokonać, ale w rywalizacji z poznańskim rywalem po raz pierwszy stracili punkty. Wygrali u siebie 2:1, a na wyjeździe zremisowali 0:0. Pogoń po roku powróciła w szeregi pierwszoligowców, a Lech znów spadł do trzeciej ligi. Trenerem Lecha był wówczas Edward Brzozowski - były szkoleniowiec Pogoni, ale z Andrzejem Trywiańskim znali się jeszcze ze wspólnej pracy w Odrze Opole.

- To właśnie Edward Brzozowski był inicjatorem mojego przejścia z Odry do Pogoni - wspomina Trywiański. - Chciałem studiować, a w Opolu nie było politechniki. Edward Brzozowski zaproponował mi Szczecin i tak już zostało. ©℗ (par)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

guciu
2019-10-31 15:46:12
Kolejarz i Portowcy podchody ciąg dalszy walka toczy się dalej.
kibic Pogoni od 1410
2019-10-31 10:13:48
no i lech zdobyl potem mistrzostwa i puchary a my zostalismy adasiem miauczynskim ekstraklasy - zawsze drugi we wszystkim

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA