Za pranie brudnych pieniędzy, wystawianie nierzetelnych faktur za usługi niewykonane i firmanctwo, czyli ukrywanie własnej działalności gospodarczej sąd skazał we wtorek Lecha K. na 2,5 roku więzienia. Radosław W., który zdaniem sądu pomagał mu w popełnianiu przestępstw, nie pójdzie do więzienia. Jego kara, rok pozbawienia wolności, została zawieszona na dwa lata próby.
Pozostali oskarżeni są również winni. Piotr S. został skazany na 9 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 3 lata, a Marek Z. na 12 mies. ograniczenia wolności tzn. wykonywania nieodpłatnej pracy (20 godz. miesięcznie) na rzecz opieki społecznej. Tylko oskarżona Monika G. została uniewinniona.
Proces pięciu młodych ludzi dotyczył przestępstw karno-skarbowych. Nie przyznawali się do popełnienia zarzucanych im czynów. Ich obrońcy udowadniali wręcz, że akt oskarżenia ma wiele luk, niespójności a nawet sprzeczności.
Sąd ogłaszając wyrok uznał, że linia obrony oskarżonych sprowadzała się przede wszystkim do wykazania, że wystawianie fikcyjnych faktur nie jest przestępstwem.
- Owszem, ale w przypadku, kiedy się ich później nie używa - podkreślił przewodniczący składu sędziowskiego. - W przeciwnym razie, kiedy tzw. puste faktury wywołują skutki w obrocie gospodarczym już tak nie jest.
A, zdaniem sądu, w tym wypadku do wykorzystania pustych faktur doszło.
Głównym oskarżonym był Lech K. Zapewniając o swojej niewinności, od samego początku manifestował przeciwko wszczęciu a później prowadzeniu procesu, wskazując, że przedstawione mu zarzuty są wyssane z palca. Próbując ośmieszyć organy ścigania na rozprawy przychodził w różowej peruce, różowym kapeluszu z szerokim rondem i różową parasolką. Twierdził, że ma oficjalny tytuł religijny (jest „papieżem" zordarianizmu) i domagał się, by zwracano się do niego: „Wspaniały Lech K.".©℗
(lw)
