Antoni Macierewicz w roli Marszałka Seniora nie zawiódł. Miliony rodaków zachwycił i utwierdził, inne miliony upokorzył i obraził. Zgodnie z oczekiwaniami i przewidywaniami.
Można by więc rzec, że jest niezawodny.
Zawodzi za to niestety państwo, które pozwala sobie, żeby mu laską marszałka w czoło stukał.
* * *
Nazajutrz... Taksówka, kierowca słucha Polskiego Radia 24. Jakiś polityk, a może dziennikarz mówi tam, że nawet jeśli nie wszystko z Antonim Macierewiczem było (jest) cacy, to przecież „położył wielkie zasługi”.
O! tak, pomyślałem sobie, on nie tylko zasługi położył! Położył też MON, armię, lotnictwo, służby wywiadowcze, a najefektowniej położył społeczne zaufanie do polityków i polityki. Teraz zaś – ideę Marszałka Seniora.
A jak się przyłoży, to jeszcze niejedno położy.
* * *
Krystyna Pawłowicz i Stanisław Piotrowicz, wybrani na sędziów TK, mają już za sobą po 65 lat życia.
Oboje są więc w wieku emerytalnym, a sami – tak niedawno jeszcze – walczyli jak lew i lwica (uwaga korekta! nie zmieniać na „lewica”), by sędziowie w tym wieku odchodzili „w stan spoczynku”. Z Trybunału też.
Ale spróbujmy zrozumieć. Im chodziło pewnie o to, by odchodzili ci, co już są. Bo ci, którzy dopiero idą – jeszcze nie przyszli, a zatem odejść nie mogą.
Dialektyka to może trudna, ale nie powinna dziwić tych, co pamiętają Piotrowicza skandującego z trybuny sejmowej: „Precz z ko-mu-ną!
* * *
Prof. Tomasz Grodzki – ceniony chirurg, szczecinianin – został Marszałkiem Senatu. I zaraz jedni wynieśli go na sztandary, a drudzy zaczęli ciągnąć za rękaw, by choć trochę z tego sztandaru zszedł. Na ich stronę oczywiście.
Oficjalnie więc mówi się o nim (na razie) dobrze, a co najwyżej ostrożnie.
Są wyjątki. Szczecińska radna PiS Małgorzata Jacyna-Witt rzekła śmiało, że Tomasz Grodzki, senator z jej regionu, to „aparatczyk” PO.
* * *
O takich, którzy zrobili czy palnęli coś niespodziewanego, ale raczej głupiego niż zasługującego na oklaski, mówiło się kiedyś „ale aparat!”.
No cóż, bywa, że taki aparat zrobi zdjęcie sobie samemu.
* * *
Sieć oczywiście robi swoje, czyli prof. Grodzkiego hejtuje.
Człowiek? „Intrygant!”, „gnida!”. Lekarz? „Uciekinier ze swojego zawodu!”, „łapówkarz!”. Polityk? „Miernota!”, „kabotyn!”.
Och, jak lubimy łapać i ściągać za włosy każdego, kto się w tym piekle politycznym raptem wynurzy z naszego polskiego kotła!
A co będzie, kiedy Grodzki zmieni front i zacznie się bratać z marszałek Witek. Afront i hejt w stronę drugą. Że to już nie Grodzki, ale Ciemnogrodzki.
* * *
Dobrze choć, że Prezydent przemawia od pewnego czasu głosem narodowej zgody i wysoko wznosi chorągiew Konstytucji.
Henryk Wujec skomentował jednak rzecz cytatem: „Hipokryzja to hołd, który występek składa cnocie”. Ale że nie powołał się na autora cytatu, pozwolę sobie go wyręczyć. Otóż aforyzm ów wyszedł spod pióra francuskiego pisarza i filozofa z XVII w., księcia Francois de La Rochefoucaulda, i znalazł się wśród innych jego „Maksym i rozważań moralnych” z roku 1664.
Pomyśleć, jak niezmienna jest ludzka natura.
Zwłaszcza gdy zbliża się wyborcza tura.
* * *
Książę R. większość życia spędził na królewskim dworze, więc optymistą w patrzeniu na człowieka nie był.
Jakże jego opinie przystają do naszej współczesności.
Weźmy tę: „Interes przemawia wszystkimi językami i odgrywa wszystkie role, łącznie z rolą bezinteresowności”. Albo tę: „Chytrość to lichy gatunek rozumu”. To naprawdę nie są komentarze do zachowań politycznych tej jesieni w naszym kraju, a obserwacje nieżyjącego od lat 339 żabojada w koronkach.
* * *
Obie maksymy można zadedykować dzisiejszym naszym politykom. Różnych zresztą partii, ale też każdą w szczególności – innej. Pierwszą – pewnemu Prezesowi. Drugą zaś pewnemu Przewodniczącemu.
Z dopiskiem staropolskim: chytry dwa razy traci.
Słychać właśnie, że do kandydowania na kandydata na Prezydenta długo nie chciał się zgłosić żaden znany i szanowany polityk PO.
PO (nas) choćby potop? (To akurat powiedzonko Madame de Pompadour).
* * *
Kiedy poseł PiS Adam Lipiński przekupywał w sejmowym hotelu posłankę „Samoobrony” Beger Renatę, co pokazała ukryta kamera, zrobił się szum i wstyd.
Dziś, gdy politycy podkupują się nawzajem, by zapewnić sobie i swoim większą „liczbę szabel”, słychać, że to zwykłe i powszechnie stosowane w takich razach „rozmowy polityczne” ewentualnie „polityczne transfery”.
Zważywszy na subtelność tych „rozmów” i „transferów” – w których wpływami i stanowiskami kusi się do zdrady – nie o liczbie szabel winno się tu mówić, a o liczbie cepów. A że sejmowe ustawy zmieniają się potem w ustawki, to może raczej o liczbie maczet i pałek teleskopowych.
* * *
Ksiądz z Zakonu Chrystusowców, skazany za wieloletnie wykorzystywanie seksualne nieletniej, według opinii rzecznika zakonu „działał na własne konto”.
Znaczy, że co? Że się z nikim nie podzielił?
Ciekawe jest tu skądinąd użyte przez rzecznika słowo „konto”. Rzeczowo i do rzeczy tu użyte. W końcu kiedy się nie chce płacić odszkodowania (nakazanego zakonowi sądownie), stanowi to dowód, że się dba o konto. Właśnie własne.
* * *
W Kołobrzegu pojawiły się niedawno „niezwykłe rzeźby” zwane przez miejscowych Mariany. Dokładniej: są to rzeźby przedstawiające… mewy.
Zważywszy na to, iż słowo „mewy” (lub „mewki”) oznaczało kiedyś – nad morzem zwłaszcza – hmm... panie lekkich obyczajów – skojarzenie ich po latach z Marianem od hotelu „na godziny” wydaje się naturalne.
Jednak kołobrzeskie Mariany swoje miano otrzymały już ponoć wcześniej, przed aferą z krakowskim domkiem.
Ot, tajemnica. Języka oczywiście, który przewidział, zanim powiedział.
ADL
Artur D. Liskowacki. Pisarz, publicysta "Kuriera Szczecińskiego".