Czwartek, 25 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Aronia losu nietoperza

Data publikacji: 2017-04-27 10:03
Ostatnia aktualizacja: 2017-04-27 17:45

Bartłomiej Misiewicz znów błysnął jako gwiazda mediów. Tym razem – jak się wydaje – był to błysk pożegnalny, jako że kawaler medalu „Za Zasługi dla Obronności Kraju”, były rzecznik MON i członek różnych rad nadzorczych przeczołgany został przez specjalną partyjną komisję PiS (złożoną z tych, co jeszcze parę dni wcześniej go bronili i zbywali żartem zarzuty opozycji wobec niego) i uznany za niemającego kwalifikacji do niczego spośród tego, do czego jeszcze niedawno je miał.

Na odchodne (także z PiS) użalił się przed kamerami nad swoim losem, pytając dramatycznie: „Gdzie młodzi ludzie mają się uczyć warsztatu?!”.

Jeśli byliby to tacy młodzi jak pan Bartłomiej, to odpowiem krótko: najlepiej w warsztacie.

* * *

O Misiewiczu i o jego „sprawie” napisano już i powiedziano bardzo wiele. Chyba nawet za wiele. To wstyd, że tyle czasu przyszło się nam zajmować losami młodego człowieka bez wykształcenia – przed polityczną karierą mającego w CV jedynie pracę pomocnika w aptece „Aronia” w Łomiankach – który przez dziwne meandry polityki i niezbadane wiry psychiki swego protektora-ministra pływał w głównym nurcie narodowych spraw jak niezatapialna boja.

Która nie ma boja (przed nikim).

* * *

Co smutne i zabawne zarazem – czepiały się tej boi obie strony politycznej sceny. Opozycja chwytała się Misiewicza, by wykazać na jego przykładzie jaką złą i głupią władzą jest władza. A obóz rządzący bujał się przy Misiewiczu, by pokazać jaką złą i głupią opozycją jest opozycja, która czepia się spraw błahych i nie zajmuje się naprawdę ważnymi dla państwa.

Jednak najradośniej się przy tej boi pławił Macierewicz, dowodząc jej niezatapialnością swojej własnej tratwy.

Ale i Prezes miał z Misiewicza korzyść, bo wyrażając, co jakiś czas, swoje niezadowolenie, że boja wciąż chybocze na fali, dawał suwerenowi do zrozumienia, że co złego (i głupiego), to nie ja.

Pod koniec i Prezydent dołączył do Prezesa w tej mierze, i też zyskał okazję do wykazania się dezaprobatą wobec ulubieńca nielubianego ministra, a co za tym idzie, do zamanifestowania tego, co manifestuje stosunkowo rzadko.

Ba, Misiewicz cieszył też media! Ileż to razy w nich gościł, zapewniając atrakcyjność informacjom, reportażom i felietonom.

Można by więc rzec, iż Misiewicz przydał się wszystkim.

Prawdziwa ironia, przepraszam: aronia losu.

* * *

Ale że stał się Misiewicz symbolem zjawisk, które dość powszechne dziś w rodzimej polityce, warto jednak choć krótko spuentować jego los. Odwołując się do politycznego konkretu, o uniwersalnym jednak wymiarze.

Mówi się przecież, że Jarosław Kaczyński nie tyle Misiewicza chciał ukarać, ile Antoniego Macierewicza. Tyle że chcieć, nie zawsze znaczy móc.

Wiedzieli już o tym starożytni Sumerowie, którzy swą wspaniałą kulturę w dwurzeczu Tygrysu i Eufratu stworzyli dwa tysiące lat przed naszą erą. Jedno z moich ulubionych przysłów sumeryjskich brzmi: „Pies kowala nie mógł przewrócić kowadła, przewrócił więc wiadro z wodą”.

Ot, i co.

* * *

Przemysław Wipler, polityk partii różnych i stowarzyszeń, ostatnio prezes Fundacji Wolność i Nadzieja, znalazł się pod lupą CBA. Powód? Z kasy fundacji korzystał obficie w celach prywatnych.

Ale czego tu się czepiać? Chyba tylko nazwy Fundacji. Która sugerowała przecież, że wolność polega na tym, że z kasy brać wolno, bo jest nadzieja, że nikt nie zauważy.

* * *

Z partii Nowoczesna odchodzą (do PO) kolejni posłowie. Jest wśród nich poseł Grzegorz Furgo. Z zawodu menedżer branży kulturalnej. Sprawdzony jako organizator koncertów, wystaw, spektakli, ale i targów rynkowych.

W związku z czym pozwolę sobie nawiązać do znanej niegdyś reklamy pewnego napoju owocowego, zachęcającej do zakupu hasłem: „No to Frugo!”. Jako że exodus z Nowoczesnej może teraz przebiegać pod energetyzującym hasłem: No to Furgo!

* * *

Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie”, od jakiegoś czasu działa w Fundacji Niezależne Media. I właśnie ta fundacja, niemająca nic wspólnego z ekologią, za to wiele z „Gazetą Polską” otrzyma od państwa sześć milionów złotych na portal ekologiczny, propagujący w narodzie wycinkę Puszczy Białowieskiej.

Abstrahując od faktu, iż taka kwota na portal jest co najmniej intrygująca, nie sposób się nie zadumać nad innym faktem. Otóż pieniądze te pochodzą z przekazanych państwu funduszy unijnych. A Sakiewicz znany jest ze swoich głębokich uczuć do UE. Był np. uprzejmy wyrazić się o niej, że Unia to „alfons i diler”.

Hmm. Trudno w tych okolicznościach określić rodzaj relacji między UE a Sakiewiczem. Zwłaszcza że szef „GPC” wyraził się trochę nieprecyzyjnie i mocno przez to niezręcznie. Bo wiemy przecież, na kim zarabia alfons, i na kim wzbogaca się diler. Tak że redaktor Sakiewicz stając w obronie wykorzystywanych przez UE państw (w tym Polski) sugeruje zdaje się, iż prowadzą się one – w tym Polska – niezbyt porządnie.

* * *

Przy okazji pojawia się pytanie nie mniej kłopotliwe do samego redaktora Sakiewicza. Brzmi zaś ono tak: No dobrze, a jeśli ktoś bierze pieniądze od alfonsa (lub dilera), to kim ten ktoś jest?

* * *

Jest jednak i coś, co trochę red. Sakiewicza usprawiedliwia. To znaczy daje podstawę do traktowania go jako doświadczonego i zaangażowanego ekologa. Otóż jakiś czas temu był współautorem książki „Flaki nietoperza”.

No chyba że była to książka kucharska.

Artur Daniel Liskowacki

Komentarze

ho
2017-04-27 17:15:28
Krytyczny artykuł, krytyczne wypowiedzi. Wyższość formy nad treścią.
mun
2017-04-27 16:50:56
lepiej rzucić się na pojedynczy egzemplarz , bo gdyby np. próbowało się zaatakować te wszystkie lokalne pętaki, łachudry ,łachmyty, gałgany itd.,to mogliby się skrzyknąć, postraszyć, a nawet np. puknąć mocno.
Zdenek Smetana
2017-04-27 15:35:16
Misiewicz, Misiewicz, kiedy to było... Panie Arturze, trzeba z żywymi iść. Tymczasem Pan ciągle grzebie się w nieistotnych dla Polski tematach, i to jak obszernie. Misiewicz, o którym już nikt nie pamięta, zajmuje u Pana połowę wynurzeń. Nie zauważa Pan groteskowości A w ogóle skąd ta fobia i niechęć do PiS-u. Czyżby się Pan obawiał, że prezes tej partii patrzy zbyt wizjonersko i w końcu poukłada sprawy w kraju, tak aby wreszcie zniknęła "kamieni kupa"?
lann
2017-04-27 13:27:52
Jak łatwo, przyjemnie i bezpiecznie walić w pojedynczego osobnika ze stada, szczególnie w momencie skazania go na przejście w niebyt.
rysiek
2017-04-27 13:03:01
Przy felietonach p. Liskowackiego coraz częściej przypomina się przypadłość, na którą cierpiał Jasiu ze starego kawału - ten co to wszędzie widział d... U pana L. jest co prawda bardziej różnorodnie, bo d... występuje w trzech postaciach (PiS, Kaczyński, Misiewicz).
......
2017-04-27 12:25:25
Ja bym tam wykształcenia trzeciego żołnierza Rzeczypospolitej nie krytyczył - wykształcenie można uzupełnić, ale aparycji salcesona zmienić się nie da nawet za pomocą operacji plastycznej.
Jarun
2017-04-27 11:43:42
Widzisz Artur, jak chcesz to możesz. To tak mówię po koleżeńsku, po starej przyjaźni.Wyjaśnię ci co niektóre zawiłości. Ten kto bierze pieniądze od alfonsa (lepiej sutenera, stręczyciela- bo Alfons to imię) lub dilera to musi być urzędnik podatkowy (fiskus). Co tam w Warszawie szukać "misiewiczów", lepiej rozejrzeć się po "własnym podwórku". Przecież aż się roi od wszelkiej maści: pętaków, gałganów, hultajów, chmyzów, knotów, łachmyt, nygusów, snobów, fircyków. Wystarczy posłuchać ich wypowiedzi w regionalnej telewizji. Mówia jak saperzy-tak ostrożnie, że nie wiadomo o kim i o czym mówią. Jakaś hiper-poprawość i asekuranctwo, jednym słowem: pierdolamento - jak mawia Kiepski.

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500