Moi znajomi, dawni szczecinianie, co kilka lat odwiedzający gród Gryfa, już nie odnajdują miejsc sentymentalnych, budujących legendę miasta ich młodości. Nawet takich jak słynne na całą Polskę kino „Kosmos”. Dawny placyk – popularne miejsce spotkań – jakiś niedopieczony architekt bezceremonialnie zabudował koszmarnym techno-blokiem. Charakterystyczna mozaika, choć odnowiona i zakonserwowana i na swoim miejscu, jest zgoła niewidoczna.
Szczecin, jak cała Polska, zmienia się w myśl nowych mód i obsesji (gąszcz ścieżek rowerowych). Kolejne pokolenia – co jest naturalne – kształtują miasto wedle własnych potrzeb. Rzecz w tym, że budując nowe i usuwając stare, myślący gospodarz dba o zachowanie tego, co dobrze się sprawdziło przez lata i nabrało cech wizytówki miasta.
W Szczecinie – rzec by można – pokolenie władające miastem nie ma sentymentów ani wspomnień sięgających głębiej niż kilkanaście lat wstecz. To niedostatek młodości, korygowany zwykle edukacją lub biegiem lat. Szczeciński gospodarz jakby nigdy nie patrzył wstecz. W latach 60. i 70. – w epoce rozkwitu miasta jako największego portu na Bałtyku, obok legendarnej „Bajki”, potem „Kaskady”, popularność zyskała „klimatyczna” kawiarnia w hotelu „Piast”, mieszcząca się w budynku eklektycznym, harmonijnie zamykającym pl. Zwycięstwa. Jeszcze parę lat temu w siedzibie dawnego „Piasta” miał się rozgościć hotel „Hilton”. Tymczasem właśnie poszedł chyr, że stare mury „Piasta” takiej inwestycji nie wytrzymają i trzeba je rozebrać. – Ktoś chce tu postawić nowy hipermarket i miasto rozważa ofertę… – zawyrokował znajomy ze śródmieścia. Oby się mylił.
Być może złożony przez dwa społeczne stowarzyszenia wniosek o wpisanie „Piasta” na listę zabytków każe ekspertom dokładniej zbadać stare mury…
Niestety, większość nowych obiektów wznoszonych w Szczecinie – zwłaszcza dzieł tutejszych architektów (przykład – biurowce przy Bramie Portowej) – raczej szpeci miasto. Więc może by tak zrobić pauzę – poczekać na renesans gustu i talentu. Zważywszy przemienność stylów i mód, może te wartości wnieść nowa generacja architektów.
Warto natomiast zadbać o to, co tworzy historyczną tkankę miasta – zabytki ocalałe z wojny oraz miejsca, które kojarzą się z polskim – już 73-letnim – etapem rozwoju Szczecina. Niemal pół wieku z tego okresu to czas Polski Ludowej – ostentacyjnie pogardzany przez pokolenie karierowiczów ostatniego dwudziestolecia. Niepomnych, że właśnie w tamtych PRL-owskich latach ukształtowała się tu, na ziemi poddanej ponadtrzystuletniej germanizacji, polska kultura splatająca tradycje wszystkich stron odrodzonej sto lat temu Rzeczypospolitej, w tym utraconych na zawsze Kresów Wschodnich.
A spoiwem były nie tylko marce, grudnie i sierpnie, ale przede wszystkim życie codzienne tamtych czasów, o którego jaśniejszych chwilach przypomnieć nam mogą różne zakątki rodzinnego miasta. Ot, takie jak Różanka czy niedawno ekshumowane „Sorrento”.
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.