Do niedawna jeszcze uznawana za wyrocznię dla rodzimej inteligencji, „Gazeta Wyborcza", zganiła Instytut Sztuki Filmowej za to, że zachował się jak trzeba i odmówił udziału w produkcji filmu pt. „Malowany ptak", opartego na znanej powieści Jerzego Kosińskiego.
Jerzy Kosiński - był przed ponad dekadę od 1965 aż do tragicznej śmierci w 1991 roku wielką gwiazdą literatury amerykańskiej. Niezwykłą, jak na imigranta z Polski, karierę zawdzięcza właśnie debiutanckiej powieści „Malowany ptak".
Oto po dzikim, ogarniętym wojną kraju wschodniej Europy (bardzo przypominającym Polskę) błąka się samopas odtrącony przez wszystkich, prześladowany przez jasnowłosych wieśniaków, czarnowłosy i śniady chłopiec, który przeżywa takie udręki, doświadcza takiego okrucieństwa i sadyzmu, że traci mowę na pięć lat. Prymitywni chłopi usiłowali m.in. wydłubać mu oko, i utopić w kloace. A pomogli mu tylko... obcy żołnierze.
Ten osobliwy horror z 1965 wykreowałby pewnie gwiazdę literacką jednego sezonu, gdyby w wywiadach autor nie wyznał, że wprawdzie powieść „ma wymiar uniwersalny", ale jest zapisem - jego własnych losów - żydowskiego dziecka w okupowanej Polsce. I na tym przekonaniu zbudował Kosiński całą swą literacką renomę.
Tymczasem dzieciństwo autora w okupowanej przez Niemców Polsce, spędzone we wsi, której wszyscy mieszkańcy starannie kryli fakt zamieszkiwania rodziny żydowskiej, było jak na owe straszne czasy doprawdy spokojne i dostatnie.
Co ciekawe, gdy pod 1989 roku Kosiński odwiedzał Polskę, wizytując wiele środowisk, ani razu nie zajrzał do ludzi, dzięki którym przeżył, nie doświadczając wydumanych w swym bestsellerze potworności...
Ten wątek zainteresował Joannę Siedlecką - sławną pisarkę i reporterkę „tropiącą" prawdziwe inspiracje, ergo życiorysy pisarskich sław. Jej książka „Czarny ptasior" odsłoniła prawdę o Kosińskim.
Wpływowy krąg próbował zdyskwalifikować odważną pisarkę. Miałem wtedy, w 1994 roku, szansę przedstawić na łamach „Kuriera" owoc jej dociekań - „Czarnego ptasiora" i polecić go czytelnikom. Moja prowincjonalna, ale niezależna recenzja, mogła nieco ośmielić stołecznych tuzów publicystyki...
Na początku lat 90. Jerzy Kosiński popadł w niełaskę amerykańskich czytelników, gdy okazało się, że wytrawną angielszczyznę swych powieści zawdzięczał podnajętemu „murzynowi", a jego powieść „Wystarczy być" jest plagiatem „Kariery Nikodema Dyzmy" Dołęgi-Mostowicza. Wiosną 1991 Kosiński, w sposób znamionujący gwałtowne załamanie psychiczne, odebrał sobie życie.
Jego „Malowany ptak" został (słusznie!) potępiony w 1968 roku jako paszkwil na Polaków, więc po 4 czerwca 1989 książkę szykanowanego za komuny wydano, natychmiast, wpisując na listę szkolnych lektur. Niestety, nie dodano do tejże klucza, czyli „Czarnego ptasiora".
Dziś już w Polsce znamy prawdę o autorze i jego dziele. Niestety - zgoła nieoczekiwanie - zachwycili się nim nasi bliscy południowi sąsiedzi: Czesi, Słowacy oraz Ukraińcy! Tym ostatnim akurat się nie dziwię. Natomiast postawa braci zza Tatr i Sudetów może napawać gorzkim smutkiem.
Myślę, że czas najwyższy wznowić „Czarnego ptasiora" Siedleckiej. I co prędzej przełożyć go na czeski i słowacki.©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.