Gdy w 1968 roku mój profesor doc. Adam Podgórecki – specjalista w zakresie socjologii prawa – przyjechał z kontraktu na jednym z amerykańskich uniwersytetów, przyznał, że z ulgą wraca do normalnego świata. Opowiadał o ciekawych wynikach badań tamtejszej opinii.
– Czy wiecie, jak przeciętni Amerykanie charakteryzują uniwersytety katolickie? Otóż w powszechnym mniemaniu są to uczelnie, gdzie za katolickie pieniądze żydowscy profesorowie uczą kolorowych studentów komunistycznej ideologii. I tak jest rzeczywiście… stwierdził prof. Podgórecki.
Dziś, w dobie terroru poprawności politycznej, taka definicja pewnie by eliminowała towarzysko także u nas… My, studenci, słuchaliśmy z otwartymi ustami, gdy profesor opowiadał nam o popularności, jaką cieszą się na amerykańskich kampusach ideolodzy krwawej rewolucji: Lenin i Trocki, Mao, Castro, a wręcz uwielbieniem niejaki Che Guevara. Tamtejsi studenci kibicowali Vietcongowi…
– Tyle sympatii do marksizmu, tyle nienawiści do kapitalizmu i Ameryki nie słyszałem od czasów stalinowskich – przyznał profesor. – To, co u nas wymuszał terror UB, tam się głosi ze szczerym zapałem.
Prof. Podgórecki jako student, a potem młody pracownik naukowy zdążył poznać stalinowskie standardy w praktyce, widział studentów i asystentów publicznie krytykujących starych profesorów za wstecznictwo. Natomiast marksistowskie trendy w Ameryce ocenił jako naturalne przemijające wybryki młodości, w myśl słynnej fraszki Jana Kochanowskiego:
„Jakoby też rok bez wiosny mieć chcieli, którzy chcą, aby młodzi nie szaleli”.
Owładnięte ideą powszechnej rewolucji, wrogie wobec tradycyjnych wartości pokolenie Boba Dylana i dzieci kwiatów dorosło i stało się społeczną elitą, która u schyłku lat 80. przejęła władzę w sferze nauki, polityki, biznesu, a przede wszystkim w kulturze i mediach.
Wbrew nadziejom pokolenia rodziców, mistrza z Czarnolasu, a także śp. Adama Podgóreckiego – nie wyrzekli się swych idoli ze studenckich lat z Leninem, Guevarą i Gramscim na czele. Dziś to oni tworzą elitę polityczną i kulturalną Ameryki. I chcą przemodelować na własne kopyto społeczną większość przywiązaną do tradycji w USA i na całym świecie, krzewiąc lewicowy kodeks praw człowieka z priorytetem dla aborcji oraz ideologii gender. W swej pysze jednak zapomnieli o fundamentalnej tezie własnego guru – Karola Marksa: byt kształtuje świadomość.
Od ponad 20 lat, gdy w USA dynamicznie rosły zarobki 5 proc. najbogatszych, dochody reszty społeczeństwa, w tym tzw. niższej klasy średniej, ledwie drgnęły! Lewicowo-liberalne elity okazały się więc społecznym pasożytem.
Chcąc zrzucić ten znienawidzony balast, milcząca większość Ameryki w wyborach prezydenckich poparła człowieka, który wyraża jej poglądy, jej język i styl – Trumpa.
Ekscentryczny miliarder – wyzbyty poprawności nie tylko politycznej – jest dla prostych ludzi nadzieją na powrót normalności, czyli radykalnego przycięcia hippisowskich kwiatów, które zachwaściły najbogatszy kraj świata. Warto przypomnieć, że w dwóch europejskich państwach o silnej tradycji narodowej – na Węgrzech i w Polsce – ten proces rozpoczął się wcześniej.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.