Niestety, powstałe po upadku ZSRR samodzielne państwo ukraińskie nie odcięło się od ponurego dziedzictwa UPA, a po antyrosyjskim tzw. majdanie wręcz uznało całą wzorowaną na niemieckim nazizmie tradycję OUN z terrorystą Banderą na czele za wzór patriotyzmu. W katechizmie OUN autorstwa Doncowa jest punkt: „dla ojczyzny nie cofnę się przed najcięższą zbrodnią”. Dotychczasowe władze Ukrainy, aspirujące do Unii Europejskiej, pozostają głuche na argumenty, ślepe na udokumentowane dowody zbrodni. Nie chcą nawet pozwolić na ekshumację szczątków ofiar banderowskiego ludobójstwa, domagając się w zamian od Polski uczczenia pomnikami „bohaterów UPA” pochowanych na polskiej ziemi.
Zanim polegli w walce z oddziałami AK, a potem Wojska Polskiego, mieli na sumieniu tysiące bezbronnych mieszkańców polskich wiosek.
Powszechność tegorocznych obchodów 76. rocznicy krwawej niedzieli 11 lipca w rocznicę wybuchu ludobójstwa wołyńskiego ukazuje, jak głęboko ta kresowa tragedia przeorała polską pamięć.
Dziś w naszym kraju pracuje i mieszka wielu Ukraińców, z rodzinami, z dziećmi, w zgodzie z polskim otoczeniem, ale nauczonych własnej wersji dziejów, w której sowieckich satrapów zastąpili terroryści z OUN, oprawcy z UPA i SS/Galizien – dla nas nie do przyjęcia.
W imię zgodnego współżycia ukraińscy przybysze spornych epizodów wspólnej historii obu naszych narodów, szarpiących niezagojone rany Polaków, nie poruszają. Myślę, że i oni czekają na porozumienie obu państw. Taki akt zaś musi być oparty na uznaniu udokumentowanych win, tak jak uczynili to nasi zachodni sąsiedzi i w dużej mierze Rosjanie.
Nie zawsze udaje się ominąć drażliwy wątek. W jednej z toruńskich szkół wybuchł spór między uczniem z Ukrainy a jego polskim rówieśnikiem o ocenę S. Bandery: bohater czy bandyta?
To sygnał, że bolesny spór sam nie ugaśnie. I tu szansą jest tworzący się właśnie w atmosferze przełomu pod egidą nowego prezydenta Zełenskiego rząd Ukrainy. Dający już dziś dyskretne sygnały o gotowości do ugody z sąsiadami.
Podobno to nie w smak Amerykanom, którzy mają własne cele na Ukrainie… Dla Polski jednak to nadzieja na przegnanie upiorów przeszłości i pojednanie. Wszak nadzieja umiera ostatnia. ©℗
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.