Smog wypełza z węglowych pieców tylko zimą. Za to przez cały rok jego źródłem są silniki aut. Polskie drogi zatłoczone samochodami, a często wręcz zablokowane tirami, odsłaniają dyletanctwo projektantów rozwoju komunikacji w ostatnim 25-leciu, czyli z tzw. III RP. Otóż owi fachowcy z bożej niełaski lub wręcz dywersanci postawili na rozwój komunikacji samochodowej, kompletnie zaniedbując transport szynowy.
Wielki państwowy koncern PKP – przewożący w PRL ogromną większość podróżnych i towarów popadł w niełaskę „reformatorów” i niebawem poczęły znikać pociągi z różnych tras, przede wszystkim towarowe. Redukowano sieć połączeń, pozarastały krzewami nieużywane tory. Transport towarowy przejęły powstające jak grzyby po deszczu firmy dysponujące monstrualnymi ciężarówkami. Pod hasłem prywatyzacji wszystkiego co się da drużyna Balcerowicza uczyniła Polskę w dziedzinie komunikacji krajem Trzeciego Świata.
Europejskim championem w dziedzinie transportu jest Szwajcaria. Tamtejsze koleje państwowe (założone w 1902 roku) mają nie tylko najwyższy standard, ale też docierają niemal wszędzie, nawet na… kilka szczytów Alp. Szwajcarskie koleje każdego dnia przewożą 833 tys. pasażerów w 4700 pociągach oraz 160 tys. ton towarów. Nic dziwnego, że statystyczny Szwajcar przejeżdża koleją 2 tys. km rocznie, podczas gdy Polak – zaledwie 400 km. Co niezwykle ważne, towary, zwłaszcza w kontenerach, które u nas przewożone są w większości przez rujnujące nawierzchnię dróg TIR-y, w Szwajcarii transportuje przede wszystkim kolej (a gdzie to możliwe – barki). Dzięki wprowadzonej przez państwo odpowiedniej polityce opłat!
Szwajcaria to dziś niedościgły wzór dla Polski. Daleko przed nami są także Niemcy – systematycznie redukujące drogowy transport towarów, na rzecz kolejowego, a przede wszystkim wodnego.
Wydaje się, że od roku mamy w Polsce władzę, która poważnie planuje rozwój kolejnictwa. Słyszymy o 67 mld zł przeznaczonych na inwestycje w infrastrukturę PKP w najbliższych trzech latach. Niestety, świat się śpieszy. Jak dotąd pociągi towarowe jeżdżą u nas z prędkością 25 km/godz., podczas gdy np. w Niemczech – ponad 50 km/godz., a więc dwukrotnie szybciej. Czas wymienić stare tory!
Na razie jednak wciąż maleje udział kolei w transporcie towarów na terytorium kraju, co każdy z nas może zauważyć na nieszczęsnych polskich drogach i wciąż pustawych szynach.
Jak dotąd w sferze inwestycji PKP mieszkańcy kilku dużych miast otrzymali nowe dworce kolejowe, nacechowane raczej gigantomanią i przepychem niż funkcjonalnością. Przykładem może być również Szczecin.
Tymczasem nowa władza zapewnia, że za niewykorzystane przez poprzedników ponad 2 miliardy euro, które rządzący Polską utracjusze zamierzali przerzucić na autostrady, modernizowane są właśnie szlaki kolejowe. To krzepi.
Natomiast w Szczecinie czas niełaski dla komunikacji szynowej wciąż trwa. Tory kolejowe obiegające 70 proc. obszaru Szczecina – dające szansę na uruchomienie nowoczesnej komunikacji dla całej aglomeracji szczecińskiej – wciąż czekają na wykorzystanie. „Kurier” już 20 lat temu przedstawiał koncepcję szczecińskiego metra naziemnego na wzór berlińskiego S-Bahn (tramwaje lub pociągi). Zamiast ów system uruchomić, nasi samorządowcy za dwukrotnie wyższą cenę dali nam tramwaj do Zdrojów, z przymrużeniem oka przezwany szybkim. Dwa razy drożej za pięciokrotnie krótszą trasę – oto kalkulacja stulecia! Obiecali jednak, że na początku lat 20. XXI wieku po pustych torach obwodnicy ruszy Kolej Metropolitarna. I tej obietnicy nie wolno im popuścić!
Janusz ŁAWRYNOWICZ
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.