Będziemy jeszcze mieli Budapeszt w Warszawie! Gdy w 2013 roku słowa te wypowiedział Jarosław Kaczyński, jego przeciwnicy uśmiechali się z pobłażaniem. Wtedy jeszcze mimo kilku już wylęgłych w sferze władzy afer, bezczelnie przez władzę ignorowanych, ludzie z dumą witali nowoczesne autostrady i bizantyjskie stadiony. Jeszcze nie wylazła na wierzch prawda o potwornym marnotrawstwie przy ich budowie. Tak wykształciuchom, jak i prostemu ludowi podświadomie imponował premier - wysportowany, za pan brat z euroelitą.
Lud strawił też polski blamaż na Euro 2012, śpiewając „Polacy nic się nie stało!" Sport to już ostatni, najniższy, zdaniem socjologii poziom odczuwania patriotyzmu. Jeśli więc masy przyjmują druzgocącą porażkę swoich z pogodą, to znak że instynkt narodowy zdycha. Tylko nieliczni traktowali serio raporty i oceny niezależnych ekonomistów o stanie gospodarki i gigantycznym wzroście zadłużenia...
Potem, pod brutalną presją wydarzeń w kraju i na świecie trend się odwrócił. Sceptycy uważają, że przynajmniej o rok za późno. W każdym razie Kaczyński okazał się dobrym prorokiem.
W ubiegłym roku - przy absolutnym milczeniu mediów głównego nurtu - ukazała się książka niekwestionowanego znawcy węgierskiej historii, kultury i polityki prof. Jerzego Roberta Nowaka „Węgierska droga do zwycięstwa"( wyd. Maron). Wtedy to, po zawarciu przez Orbana kontraktu energetycznego z Rosją, mający osobiste uraz wobec Rosji Kaczyński wyraźnie ostudził relacje z Węgrami. Nie wątpię jednak, że jeden z pierwszych egzemplarzy tegoż dziełka trafił do wodza PiS i że ten zna je na wylot, a dziś stara się iść węgierską ścieżką.
Sytuacja, w której startował Orban była jednak inna. Kryzys głębszy, gospodarka na skraju przepaści, ogromne społeczne wzburzenie i zdecydowane poparcie dla całej prawicowej opozycji. Orban nie musiał kupować poparcia obietnicami spec - zasiłków. Mógł zacząć od podwyżki podatków, napisać nową konstytucję.
Węgierski Fides jednak, w odróżnieniu od PiS potrafił zbudować szerokie poparcie dla planowanych reform, stawiając na różnorodnych, także ideologicznie odmiennych sojuszników. Mimo wyraźnego postępu w sferze polityki społecznej, PiS tej pragmatycznej umiejętności jeszcze nie posiadł. Jeśli jednak chce trwale naprawić państwo, musi zmienić konstytucję z 1997 roku. A zatem pozyskać sojuszników spośród opozycji. Ot. choćby na początek PSL...
Warto poczytać książkę prof. J.R. Nowaka o fenomenie Orbana i jego ruchu, dającego wzór odważnej i rozsądnej strategii odzyskiwania niezawisłości w ramach Unii. Wbrew jej przywódcom, którzy najwyraźniej nie wyczuwając wszechobecnych trendów narodowych, sterują w stronę „eurokołchozu" o orwellowskim obliczu.
Janusz Ławrynowicz, dziennikarz i publicysta "Kuriera Szczecińskiego".
Autor bloga patrzy na rzeczywistość "pod prąd" i nie poddaje się poprawności politycznej. Komentuje wynaturzenia w polityce i gospodarce.