Piątek, 19 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Policja ćwiczy integrację

Data publikacji: 30 października 2018 r. 11:27
Ostatnia aktualizacja: 30 października 2018 r. 11:30
Policja ćwiczy integrację
Polizei z Niemiec i polska policja formują grupę poszukiwawczą. Fot. Mathias ENGER  

„Dzień dobry, die Bundespolizei – Fahrzeugkontrolle, ihren Ausweis, Führerschein und Fahrzeugpapiere, bitte” – pośrodku lasu trafiam na normalną blokadę drogi. Za nimi niemiecki policjant pokazuje swemu polskiemu koledze, jak szybko i równo potrafi na szosie rozłożyć kolczatkę. Kto przejedzie ją swoim autem, temu z kół zejdzie powietrze.

Mam pozwolenie, żeby kolczatkę objechać i punktualnie o godz. 10 przy kościele w przygranicznym Hintersee spotykam mobilny punkt prasowy policji krajowej Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Trwają tu ćwiczenia, które zapowiadano w regionie już przed tygodniami. 750 policjantów z Niemiec i Polski ćwiczy działania w sytuacji kryzysowej. Gdy jednak zjawia się auto polskiej policji, niemieccy policjanci patrzą lekko zszokowani. – „Gdzie jest Ronny, on przecież zna polski?”. Okazuje się jednak, że przyjechał tylko catering, a kierowca zna parę słów po niemiecku.

Wzywają nas, około dziesięciorga przedstawicieli mediów. – „O godz. 7.05 została zaalarmowana centrala akcji” – informuje Claudia Tupeit z Prezydium Policji w Neubrandenburgu. – „Świadek w Ribnitz-Damgarten widział, jak dwóch mężczyzn wciągnęło do transportera dwoje dzieci i kobietę. Zostały podjęte działania pościgowe na dużą skalę, zaalarmowano jednostki specjalne policji, policję federalną i policję polską. Scenariusz przewiduje uprowadzenie w kierunku Polski”.

No i stoimy w Hintersee, pijemy policyjną kawę obok specjalnie otwartego wiejskiego sklepiku i czekamy na to, co może się zdarzyć. Słychać, że takie uprowadzenia przez granicę zdarzały się już wielokrotnie, na przykład w 2016 r. z Löcknitz do Polski, gdzie sprawca został schwytany. Albo w roku 2015: z Wołczkowa uprowadzono uczennicę, którą niemieccy policjanci uwolnili w pobliżu miasta Friedland.

Wreszcie jest następny briefing dla mediów. Dowiadujemy się, że samochód porywacza miał wypadek niedaleko granicy. Kobieta z dzieckiem są w samochodzie, chłopiec i dwaj sprawcy uciekli w różnych kierunkach do lasu. Mamy pozwolenie, aby udać się na miejsce wypadku. Startuje śmigłowiec policji krajowej i zaraz ruszają samochody oddziałów specjalnych policji. Zajmują pozycje na skraju lasu i tyraliera powoli posuwa się w las, szukając chłopca. – „Wolniej, trzymać odległości” – komendy słychać jeszcze przez parę minut.

– „Najważniejsze jest znalezienie chłopca, bo bezpieczeństwo ofiary jest priorytetem” – mówi Kathrin Jähner, rzeczniczka Inspekcji Policji w Neubrandenburgu.

Ćwiczenia wciąż wyglądają na czysto niemieckie – jedynie policjanci federalni z Pommellen przyjechali z polskimi kolegami ze wspólnego posterunku, lecz są tu raczej obserwatorami ćwiczeń policji krajowej. Obraz zmienia się, gdy o godz. 13 docieramy do granicy. Blokada szosy jest także po polskiej stronie, zbliżają się polscy policjanci – najpierw czterech konno. Rozdzielają się i wzdłuż granicy jedni jadą na północ, drudzy na południe. Piękny obrazek dla telewizji.

Nadjeżdżają polskie wozy policyjne. Polscy i niemieccy oficerowie głównie niższych szczebli przy pomocy polskiego tłumacza naradzają się krótko. Jeśli coś w porozumieniu nie gra, osobiście rusza z pomocą Robert Barański, szef Zespołu Międzynarodowej Współpracy Policji KWP w Szczecinie. Gdy wygląda na to, że wszystko jest już jasne, polski oddział jedzie do Niemiec. Zajmuje pozycje, tworzy tyralierę i pod komendą niemiecką posuwa się w kierunku południowym.

– „Jestem przekonany, że teraz kogoś tu powinniśmy znaleźć” – słychać w lesie głosy niemieckich tropicieli z niemieckiego głośnika, który znajduje się w lewej ręce polskiego tłumacza. W prawej ręce trzyma on polski głośnik.

Stefanie Peters, rzeczniczka Inspekcji Policji ze Stralsundu, wyjaśnia mi, że sprzęt obu sieci jest niekompatybilny. Z policją federalną, której śmigłowiec właśnie krąży nad nami, jest prościej, bo dla tej akcji ma ona wspólną częstotliwość roboczą. Podnosi się trzeci śmigłowiec, tym razem polski. Większe zainteresowanie niemieckich policjantów przyciąga jednak dwóch polskich mundurowych, którzy, stojąc trochę z boku, wprowadzają drony do akcji.

Idziemy do Dobieszczyna, do centrum akcji policji polskiej. Znajdują się tu nie tylko przewodnicy psów i ratownicy, lecz także polscy i niemieccy policjanci z grup poszukiwawczych. Teraz niemieccy funkcjonariusze idą w las pod polskim dowództwem. Poprzez służbową komórkę Kathrin Jähnert otrzymuje aktualne informacje, które udostępnia prasie. – „Jeden ze sprawców został zatrzymany po wymianie strzałów i jest w drodze do szpitala”. Nie dowiemy się jednak, czy podczas ćwiczeń w pobliskiej leśniczówce polscy antyterroryści współpracowali z niemieckimi oddziałami specjalnymi.

Chwilę później przychodzi informacja, że także chłopiec został już odnaleziony, a polska grupa pochwyciła drugiego porywacza.

O godz. 16 ogłoszono zakończenie największych dotychczas transgranicznych ćwiczeń policji w terenie.

„Akcja postawiła liczne wyzwania przed dowództwem policji i siłami reagowania. Konieczne było na przykład przezwyciężenie kłopotów wynikających z różnych komputerowych i radiowych kanałów komunikacji, a przede wszystkim z bariery językowej. Potrzebne są w tym względzie wspólne działania optymalizacyjne” – podano na zakończenie ćwiczeń w komunikacie prasowym z Neubrandenburga.

Podobnie oświadczyła Alicja Śledziona, rzeczniczka Komendy Wojewódzkiej Policji ze Szczecina, która przez cały dzień była obecna na ćwiczeniach. W jej komunikacie prasowym mówi się nadto, że „ćwiczenia pokazały współpracę z niemieckimi policjantami” i że „w Niemczech obowiązują inne przepisy prawa…”.

Mathias ENGER

Wolny dziennikarz, Szczecin

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA