Piątek, 03 maja 2024 r. 
REKLAMA

Kopacz zrezygnowała z ubiegania się o przywództwo w PO

Data publikacji: 13 listopada 2015 r. 19:15
Ostatnia aktualizacja: 23 stycznia 2016 r. 21:08
Kopacz zrezygnowała z ubiegania się o przywództwo w PO
 

Ustępująca premier Ewa Kopacz zrezygnowała podczas piątkowego posiedzenia Rady Krajowej PO z ubiegania się o przywództwo w partii. W tej sytuacji start poważnie rozważa wicepremier i szef MON w jej rządzie, Tomasz Siemoniak. Wybory szefa PO odbędą się na przełomie grudnia i stycznia.

Dwóch innych polityków PO, którzy dotychczas deklarowali ubieganie się o funkcję przewodniczącego PO, to Grzegorz Schetyna (szef MSZ w rządzie Kopacz) i Borys Budka (minister sprawiedliwości w gabinecie Kopacz).

Rada Krajowa PO przyjęła w piątek regulamin dotyczący wyborów przewodniczącego partii. Zgodnie ze statutem PO szefa tego ugrupowania wybierają w wyborach powszechnych wszyscy jego członkowie. Głosowanie odbędzie się drogą korespondencyjną i przez internet.

Na początku posiedzenia Rady Kopacz poinformowała swych partyjnych kolegów o rezygnacji z ubiegania się o fotel przewodniczącego. W rozmowie z dziennikarzami po zakończeniu piątkowych obrad podkreślała, że do tej pory jej nadrzędnym celem jako szefowej było utrzymanie jedności Platformy.

"I dzisiaj, kiedy mamy kolejne wybory, a zwykle takie rozmowy i wybory są w atmosferze zdecydowanie gorszej niż wtedy, kiedy wygrywa się wybory parlamentarne, to dzisiaj obligują do tego, żeby ci, którzy mogą albo chcą i mogą cokolwiek zrobić po to, żeby zjednoczyć Platformę, a nie podgrzewać atmosferę, powinni się odrobinę wycofać" - mówiła Kopacz.

Wyraziła przy tym nadzieję, że do wyborów nowego lidera PO stanie kilku kandydatów. "I tym sposobem będziemy mogli odnotować po pierwsze Platformę, która będzie wypełniała oczekiwany obowiązek, zmienioną, ale nie tylko personalnie. Platforma również musi się zmienić w podejściu do tego, jak chce realizować swój program - czy chce być bardziej aktywna, czy chce być bliżej ludzi, czy chce wreszcie robić to razem, czy chce się koncentrować na własnych sporach, czy chce tą całą energię przełożyć na działanie wobec Polek i Polaków" - przekonywała Kopacz.

"Uważam, że dzisiaj jednoczenie Platformy to rzecz nadrzędna" - zaznaczyła. Jak dodała, chce, by PO była "silną partią opozycyjną, która będzie jednocześnie broniła przed bardzo niebezpiecznymi pomysłami".

Odnosząc się do swojej czwartkowej porażki w wyborach szefa klubu parlamentarnego PO (stosunkiem głosów 94 do 72 pokonał ją lider pomorskiej PO Sławomir Neumann), Kopacz podkreśliła, że świadomie podjęła to wyzwanie, wiedząc, że nie ma "szczegółowo policzonych głosów". "Ale dla mnie to też był sygnał" - przyznała. "Mówi się: 70:90, ale tak naprawdę 10 głosów w tę czy drugą stronę, mogą spowodować, że byłby remis - to znaczy, że jest równy podział w Platformie. Tego podziału nie powinno być" - uważa Kopacz.

Stwierdziła też, że jej czwartkowe, krytyczne wobec PiS, wystąpienie podczas składania dymisji w Sejmie zostało przez prasę ocenione jako zbyt ostre. Jednak - uznała - posunięcia PiS z ostatnich godzin świadczą o łamaniu dobrych obyczajów w Sejmie. W tym kontekście wymieniła decyzję PiS o zmianie regulaminu Sejmu, zgodnie z którą m.in. nie będzie rotacyjnego przewodnictwa w sejmowej komisji ds. służb specjalnych, a także brak zgody na przyznanie miejsca w prezydium Sejmu dla klubu PSL.

Wspomniała też o projekcie PiS nowelizacji ostawy o TK, który ma zmienić zasady wyłaniania sędziów Trybunału. "A więc ten zły czas, który przyszedł, musi znaleźć tamę lub blokadę, o którą się rozbije. My dzisiaj, jako PO, jesteśmy wyjątkowo potrzebni Polakom" - powiedziała Kopacz. Pytana, gdzie widzi dla siebie miejsce, odpowiedziała, że chce pracować w sejmowej komisji zdrowia.

Ustępująca szefowa rządu nie chciała zadeklarować, kogo widziałaby w roli nowego lidera swej partii. "Jak będę miała listę wszystkich startujących, to wtedy powiem, na kogo bym oddała głos" - stwierdziła jedynie. Pytana, czy dobrym kandydatem byłby Siemoniak, Kopacz odparła: "Uważam, że każdy, kto jest odpowiedzialny, sprawdzony, kto potrafi łączyć, a nie dzielić, kto potrafi jednocześnie słuchać, a nie tylko gadać i kto ma metody współpracy oparte na szacunku dla drugiego człowieka, jest dobrym kandydatem - te wszystkie cechy niewątpliwie posiada Tomasz Siemoniak".

Ustępujący szef MON, który wcześniej wykluczał możliwość ubiegania się o funkcję szefa PO, po piątkowym posiedzeniu Rady Krajowej powiedział dziennikarzom, że "bardzo poważnie rozważa swój start". "Mamy nową sytuację - Rada Krajowa Platformy zdecydowała o tym, że rozpoczynamy wybory przewodniczącego partii. Ja w tej sytuacji, gdy przewodnicząca Ewa Kopacz zdecydowała, że nie będzie się ubiegała o tę funkcję, bardzo poważnie rozważam to i na pewno w ciągu najbliższego czasu podejmę w tej kwestii decyzję" - powiedział. Dodał, że w najbliższym czasie ma zamiar rozmawiać o swym ewentualnym starcie z kolegami z Platformy.

Pytany o ocenę decyzji Kopacz, Siemoniak uznał, że wykazała się ona "ogromną odpowiedzialnością, klasą". "Postanowiła, że ważniejsze są losy Platformy i jej rola niż jej osobista pozycja. Wydaje mi się, że takie działanie powinno budzić najwyższe uznanie" - dodał. "Mało kto w naszej polityce potrafi wykazać się taką klasą" - ocenił polityk.

Siemoniak powiedział też, że decyzja o rezygnacji z ubiegania się o przywództwo w PO była "osobistą decyzją" Ewy Kopacz. "Rozważyła na pewno wszystkie ewentualności, wcześniej była zdecydowana kandydować, ale uznała, że w tym momencie ważniejsza jest przyszłość i jedność Platformy niż jej własne ambicje" - ocenił.

Grzegorz Schetyna przyznał w piątkowej rozmowie z dziennikarzami, że decyzja Kopacz go zaskoczyła. "Decyzja zaskakująca, nie wiem, czy ostateczna, zobaczymy" - powiedział. Jeszcze przed rozpoczęciem obrad Rady Schetyna mówił dziennikarzom, że stery w Platformie powinna objąć osoba, która "zorganizuje drużynowe, zespołowe przywództwo". "To jest dziś największe wyzwanie, jak to wszystko połączyć, jak skoordynować, jak zbudować takie poczucie, że wszyscy się mieszczą i wszyscy chcą pracować i pracują na rzecz Platformy" – powiedział Schetyna.

Startu w wyborach w dalszym ciągu nie wyklucza Budka. "Ja w dalszym ciągu mówię o trzeciej drodze, niewątpliwie teraz ta trzecia droga się otwiera. Być może Grzegorz Schetyna również tak samo postąpi jak pani premier, nikt nie wie, jak to się skończy" - powiedział PAP Budka. Jak dodał, ostateczną decyzję dotyczącą zgłoszenia swojej kandydatury na przewodniczącego podejmie po rozmowach z kolegami w Platformie.

Jako zaskoczenie decyzję Kopacz odebrali zarówno jej stronniczka, wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska, jak i bliski współpracownik Schetyny, lider wielkopolskiej Platformy Rafał Grupiński. "Ta decyzja była zapewne trudna dla pani premier, ale ona pokazuje odpowiedzialność pani premier, to że myśli o Platformie jako całości, że chce, by Platforma znalazła tę jedność. By szukać tych punktów wspólnych i załagodzić te wszystkie spory, które były wewnątrz partii" - powiedziała Kidawa-Błońska dziennikarzom.

Zdaniem Grupińskiego rezygnacja Kopacz to odpowiedź na jej czwartkową porażkę w wyborach przewodniczącego klubu. Pytany przez PAP, jak decyzja ustępującej premier może wpłynąć na szanse wyborcze pozostałych kandydatów, w tym Schetyny, polityk wyraził pogląd, że będzie to zależało od tego, kto ostatecznie stanie do wyścigu wyborczego. "Nie wiemy jeszcze, kto wystartuje, sytuacja na pewno dla każdego startującego nie będzie łatwa, bo Platforma jest partią o bardzo demokratycznych zasadach wewnętrznych" - zaznaczył Grupiński.

Neumann jest zdania, że do wyścigu wyborczego po władzę w PO stanie kilku kandydatów. Nie chciał powiedzieć, czy ma już swojego faworyta. "Będę czekał na to, jacy kandydaci się zgłoszą i co zaproponują Platformie. I wtedy dopiero, tak jak pewnie większość członków Platformy, będę podejmować decyzję" - powiedział szef klubu PO.

Zgodnie z piątkową uchwałą Rady Krajowej, do 30 listopada można będzie zgłaszać kandydatów na przewodniczącego PO wraz z wymaganą liczbą 10 podpisów członków Rady Krajowej ugrupowania. Do 20 grudnia członkowie PO będą otrzymać pakiety wyborcze, a dzień później rozpocząć ma się głosowanie korespondencyjne i internetowe. Działacze PO będą mieli czas do 10 stycznia na wysłanie swych głosów, przy czym te, które nadejdą po 20 stycznia, nie będą już uwzględniane. Dwa dni później mają zostać ogłoszone wyniki wyborów.

Z rozmów PAP z politykami PO wynika, że podczas obrad Rady Krajowej wiceszef PO, wicemarszałek Senatu Bogdan Borusewicz zgłosił postulat, by odbyły się też wybory na niższych szczeblach struktur Platformy - w kołach, powiatach i regionach. Koncepcja ta, którą wcześniej chciała przeprowadzić Kopacz, nie zyskała jednak akceptacji większości członków Rady.(PAP)

Fot. Robert STACHNIK (arch.)

REKLAMA
REKLAMA

Komentarze

w-PiS-anka,
2015-11-17 11:35:21
Wreszcie i nareszcie... ! Precz z PO-stkomunistami w roku juz 2015-ym ! !
zyta
2015-11-14 14:04:47
najlepiej jakby to złodziejskie PO wyprowadziło sztandar swojej sitwy a członkowie zajeli sie uczciwa praca
Paweł
2015-11-13 20:30:56
wielki szacunek dla Pani Premier

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA