Piątek, 26 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Ciemność w oświacie

Kilka słów na temat budzenia się z ręką w nocniku, a może także o pasywności i tumiwisizmie…

Fala nauczycielskich, w tym związkowych protestów, która trwa od pewnego czasu w związku z planami likwidacji gimnazjów, daje do myślenia. Dlaczego spora część środowiska nauczycielskiego tak ostro zareagowała na plany likwidacji gimnazjów, które krytykowane były już po kilku pierwszych latach od reformy oświaty w 1999 roku? Krytyka dotyczy głównie spodziewanych skutków nowej reformy, czyli lęku przed utratą pracy, mniejszymi dochodami z powodu mniejszej liczby godzin etc… Słuchałem kilku dyskusji w mediach na temat sensu kolejnej reformy. Argumenty za utrzymaniem obecnego stanu rzeczy są raczej wątłe i sprowadzić je można do zdania, że tak byłoby lepiej nie dla uczniów, lecz części nauczycieli, tych, którzy boją się zmian.

Zastanawiam się, dlaczego w poprzednich latach nauczyciele nie wyszli na ulice miast – jak to się często dzieje np. we Francji – razem ze swoimi uczniami i nie bronili poziomu nauczania, dlaczego nie domagali się zniesienia ogłupiającego systemu edukacji, który wprowadzono w latach dziewięćdziesiątych, opartego na testach, dlaczego nie zbuntowali się przeciwko traktowaniu ucznia jak „worka na poprawne odpowiedzi”? Dlaczego biernie przyglądali się, jak polska oświata osuwała się w stronę odhumanizowanego modelu oświaty, w stronę taśmowego kształcenia i promowania przeciętności, tzw. standaryzacji wiedzy? Odmóżdżone szkoły, przygotowujące do zdania końcowych testów, do których sami uczniowie nie mieli szacunku, stały się normą. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Nasi uczniowie nie potrafili kreatywnie myśleć, myśleli „gotowymi formułkami”… Niektórzy mówią, że tacy absolwenci uszyci byli na potrzeby postkomunistycznego kraju, gdzie powstawały jak grzyby po deszczu montownie pralek, lodówek, telewizorów, samochodów… Edukacja na potrzeby montowni i… emigracji. Czytelnictwo spadało i osiągnęło poziom katastrofy kulturowej. Nie pomagały akcie promujące czytanie, nawet z udziałem prezydentów. W gimnazjach, które stały się swego rodzaju inkubatorami konformizmu i szkolnych patologii, oczekiwano od uczniów przede wszystkim „dobrych wyników”. Na testach. Nie dziwmy się, że w ponad 400-tysięcznym Szczecinie są zaledwie trzy normalne księgarnie. ©℗