Wielkie międzynarodowe korporacje bardzo często fundują publiczności bajeczki o etyce biznesu, o społecznych powinnościach i trosce o rozwój. Nie negując potęgi technicznej i technologicznej, która tkwi w globalnych mastodontach, nie dajmy się czarować, że przyświecają im owe ponadbiznesowe, wyższe cele. Jak brutalne potrafią być realne działania świadczy skandal z koncernem VW. Na razie ujawniono jedynie czubek góry lodowej w postaci oprogramowań, które miały oszukiwać klientów oraz prawo państw do ochrony środowiska.
Ta afera o światowym zasięgu ledwie się zaczęła, a już idzie następna. Oto upubliczniono raport niezależnych organizacji, które twierdzą, że korporacje na terenie UE bez skrupułów naciągają poszczególne kraje, unikając płacenia podatku CIT. Eksperci w Polsce wiedzą, że to nic nowego, bo istnieje co najmniej kilkaset sposobów, umożliwiających takie kanty. Można się jedynie spierać, czy dla polskiego budżetu ten ubytek wynosi ponad 40 mld rocznie czy też mniej. Ale nie da się już twierdzić, że to zjawisko, to puste gadanie lewaków. Parę lat temu za walkę z owym zjawiskiem zabrał się rząd na Węgrzech. W UE, w tym również u nas okrzyczano go wrogiem kapitału. Po ogłoszeniu wspomnianego raportu trudniej będzie wmawiać opinii publicznej, że próby ukrócenia korporacyjnych kantów szkodzą gospodarce i społeczeństwu.
