Sobota, 27 kwietnia 2024 r. 
REKLAMA

Europa zaczyna się w Polsce

Data publikacji: 22 lutego 2018 r. 12:19
Ostatnia aktualizacja: 28 czerwca 2018 r. 11:07
Europa zaczyna się w Polsce
Szczecin, aleja Wyzwolenia, 2013 Fot. Siegfried WITTENBURG  

Zdarzyło się to 1 września 1980 r. około godz. 12, gdy w jednym z warszawskich butików przyglądałem się, jak moja przyjaciółka przymierza piękne ubrania, jakich nie było w NRD. Zarówno w Polsce Ludowej, jak też w bezpośrednim od zachodu „braterskim kraju” socjalistycznym były ekstremalne braki gospodarcze, chociaż objawiały się różnie.

Nagle rozległa się syrena. Ludzie w butiku zamarli, a ruch w stolicy zatrzymał się przynajmniej na minutę. Zdziwiłem się. Przyszło mi do głowy, że jest to przypomnienie napadu Niemców na Polskę czterdzieści jeden lat wcześniej. Jako Niemiec, który mieszka w Rostocku, w NRD, nie czułem się dobrze i wieczorem opowiedziałem naszym gospodarzom o swoim wstydzie. Korzystaliśmy z gościnności mego przyjaciela Jerzego Menela i jego rodziny. Byliśmy młodzi i bez jakiejkolwiek inicjatywy ze strony władz państwa utrzymywaliśmy ożywione polsko-niemieckie kontakty. Ojciec Jurka, który pracował za granicą jako dyplomata, wyjaśnił nam, że my urodziliśmy się po wojnie i nas nie obciąża żadna wina. Jednak potem podniósł głos. „Jesteście młodzi” – powiedział. „Zadaniem waszego pokolenia jest nie dopuścić do wojny”.

* * *

Dzisiaj wiem, że w 1981 r. Erich Honecker chętnie posłałby czołgi do Polski, lecz Moskwa zdecydowała inaczej. Przez dziesięć lat granica między NRD a PRL była zamknięta, podsycano antypolskie resentymenty, a o naszej przyjaźni z Jurkiem doniesiono do Stasi. W 1985 roku otrzymałem z innymi fotografami zlecenie, aby przygotować w Gdyni wystawę, która przedstawiłaby priorytety socjalizmu w NRD.Jej wydźwięk miał być zgodny z tezą: „Nie strajkujcie, lecz pracujcie dla socjalizmu. Wtedy będzie wam dobrze!”. Nasze uczciwe zdjęcia wywołały ostry sprzeciw towarzyszy z SED, więc fotograficy uczestniczący w wystawie wycofali swe prace tuż przed jej otwarciem. Mnie, jako odpowiedzialnemu, zarzucono spowodowanie poważnych strat politycznych. Stanąłem jednak po stronie moich przyjaciół, a oni po mojej.

* * *

Stasi rozpracowywała mnie przez wiele lat. Nie znaleźli dowodów na moją wrogą działalność przeciw państwu, a jednak moje życie było niebezpiecznie zagrożone. W 1986 roku nasi polscy przyjaciele mogli nas jeszcze raz odwiedzić w okolicznościach pełnych przygód. Niektórzy już siedzieli na walizkach, gotowi wyjechać do Anglii.

W 1989 roku przez Polskę, jak i przez Niemcy Wschodnie i inne państwa wschodniej Europy, przetoczyły się radykalne przemiany. Gdy po wielu latach transformacji stanąłem w końcu mocno nogami na ziemi i zaplanowałem podróż do Polski, przeczytałem w internecie nekrolog Jerzego Menela. Był tłumaczem piosenek i sztuk teatralnych, kompozytorem i tekściarzem, znanym w czasach dla Polski trudnych. Ja podążałem długą drogą ze Wschodu na Zachód, zajmując się głównie fotografią artystyczną.

* * *

W 2005 roku z moją żoną, pochodzącą z Zachodu, pojechaliśmy wzdłuż wybrzeży Bałtyku przez Szczecin, Gdańsk, Toruń i Malbork na Mazury. Bezpośrednio po wejściu Polski do Unii Europejskiej przeżywaliśmy ożywczą atmosferę przełomu. Jednak w porównaniu do wschodnich Niemiec czułem się tak, jakbym został przeniesiony o dziesięć lat wstecz. Z jednej strony widać było wyraźnie gospodarczy sukces, z drugiej – gorzką biedę. Na Mazurach, za wymarzoną cenę, wynajęliśmy od serdecznych gospodarzy przepiękne mieszkanie, wiedząc, że jest to możliwe tylko w Polsce. Mając własne doświadczenia z lat transformacji, mogłem dobrze wczuć się w to, co wówczas działo się w Polsce i co wciąż jeszcze trwa.

Kluczowe było dla mnie przeżycie w Malborku. Młoda polska historyczka opowiadała tam z przejęciem o dziejach Polski, zakonie krzyżackim, bitwie pod Grunwaldem w 1410 roku, jednak ja nic z tego nie rozumiałem. Po powrocie do Rostocku szukałem odpowiedzi w Bibliotece Uniwersyteckiej, bowiem w NRD nie zajmowano się tymi tematami, zresztą w Niemczech Zachodnich też nie. Przekonujące mnie wyjaśnienia znalazłem w kieszonkowej książce historyka Rolfa Hammela-Kiesowa. W wyniku naszej późniejszej współpracy powstała najpierw obfita książka o Hanzie („Die Hanse”), uwzględniająca również Polskę, a następnie Europejskie Muzeum Hanzy, otwarte w 2015 roku w Lubece. Myślę, że właśnie w czasach Hanzy należy szukać nie tylko niektórych źródeł nowoczesnej historii polsko-niemieckiej, lecz także Unii Europejskiej.

Do muzeum w Lubece rzadko zaglądają goście z Polski. Nie wiem, jakie są tego przyczyny. Ale rzeczywiście, Polacy mało uczestniczą w wydarzeniach kulturalnych w zachodnich Niemczech i Europie.

Polska, ze względu na znaczącą liczbę ludności, mogłaby odgrywać w Unii Europejskiej wielką, należną jej rolę, z czego bardzo bym się cieszył. Jednak obecny rząd, wybrany niewielką większością głosów, próbuje to robić w taki sposób, że trudno to zrozumieć.

Czy są jakieś medialne polsko-niemieckie mosty, umożliwiające komunikowanie się „przez granice”?

* * *

Wschodnie peryferie Niemiec nad Odrą i Nysą są gospodarczo słabe, tak samo jak zachodnioniemieckie strefy przy dawnej granicy z NRD. I tam, i tu zmniejsza się liczba ludności.

Na autostradach widzę wiele samochodów z Polski. Ich celem są pulsujące aglomeracje. Polacy albo znaleźli tam dobrą pracę, szukają wykształcenia, albo zatrudniają się do robót, jakich Niemcy nie wykonują chętnie. Na pocieszenie powiem, że dokładnie to samo odnosi się do młodych ludzi z Niemiec wschodnich, którzy wyjechali na Zachód w latach dziewięćdziesiątych w poszukiwaniu pracy. Dopiero teraz, gdy mamy 27 lat niemieckiej jedności, niektórych z nich spotykam ponownie, ale mają już dobre społeczne pozycje. Na uznanie zapracowali ciężko i nie wrócą na Wschód. Są o wiele bardziej elastyczni niż ich zachodnioniemieccy współobywatele.

* * *

Jesienią 2013 roku byłem na wyjeździe studyjnym w Szczecinie i poznałem region, który świadomie wyznaczył sobie wielkie cele. Niewiele później dowiedziałem się, że niektóre z nich już zrealizowano, jak filharmonię w Szczecinie, nowy port i Baltic Park w Świnoujściu. Skutek tego jest też taki, że Meklemburgia-Pomorze Przednie prawdopodobnie uważa region Szczecina za konkurencję, bowiem oba regiony zabiegają o kontakty z silnymi gospodarczo zachodnimi Niemcami i zachodnią Europą, a przynajmniej z Berlinem. Dowiedziałem się, że Brandenburgia i Saksonia również chętnie pozyskałyby stamtąd inwestorów, jednak oni wybierają Polskę ze względu na niższe płace i inne pozytywne dla nich czynniki.

Czy młodzi mieszkańcy wschodnioniemieckiej prowincji chcieliby przenieść się do Polski, gdzie wprawdzie mieliby pracę, lecz mniejsze zarobki? Z reguły nie, ponieważ celem młodych nie jest dziś ani Polska, ani wschodnie Niemcy, lecz w pierwszym rzędzie Zachód.

Również i ja, mieszkający na Wschodzie, uzyskuję większość swoich dochodów w zachodnich Niemczech, gdzie cieszę się uznaniem. Wielu moich świetnych partnerów pochodzi ze Wschodu, bądź – jako zachodni Niemcy – nie żywią do mnie uprzedzeń. Ja także czuję, że ludzie na Zachodzie są silniej umocowani w demokracji i bardziej zaangażowani niż mieszkańcy Wschodu. Na przykład w nowoczesnych metropoliach Zachodu tworzą się atrakcyjne propozycje kulturalnego spędzania czasu wolnego, co pociąga młodych ludzi, bo bez tego nie mogą się obyć. Uczestniczą w tym także wschodni Europejczycy; obok Polaków spotykam Rumunów, Węgrów, Litwinów, Ukraińców.

* * *

Około roku 2006 znalazłem kontakt do pewnej grupy Towarzystwa Niemiecko-Polskiego. Jej kierownicy pochodzili z Polski i zrobili kariery w Meklemburgii-Pomorzu Przednim. Miesiącami uczestniczyłem w regularnych spotkaniach, jednak nie trafiło się nic, do czego mógłbym wnieść swoje umiejętności.

Każdy pokojowy kontakt polsko-niemiecki oceniam bez wątpienia pozytywnie, a wymianę kulturalną uważam za bardzo ważną. Jednak uczestnikami niemiecko-polskich spotkań po stronie niemieckiej są przeważnie ludzie starsi. Nie spotykają się z młodymi Polakami, którzy mają wielkie plany i są pełni zapału.

* * *

Nasuwa się pytanie: na czym powinny opierać się stosunki między naszymi krajami? W żadnym wypadku nie powinny ulegać tendencjom nacjonalistycznym. Komunikowanie się w słownictwie skrajnie prawicowym i konserwatywnym byłoby fatalne. Mam jeszcze w uszach wyzwiska.

Za najważniejszą uważam współpracę w dziedzinie edukacji, nauki i rozwoju. Jeśli skoncentrowałoby się to w Europie Środkowozachodniej, ruch objąłby także europejskie prowincje. Właśnie może dziś zaangażować młodych, równoprawnych ludzi, którzy chcą wspólnie tworzyć europejską przyszłość. Kultura odgrywa w tym wielką rolę. Dynamika tego ruchu będzie większa, jeśli rządy i Unia Europejska zaproponują konkretne programy. Inicjatywa musi jednak wyjść od obywateli.

* * *

Miasta Hanzy między Tallinem i Kolonią, Edynburgiem i Krakowem wspólnie broniły w późnym średniowieczu swoich interesów i tworzyły wzajemne bezpieczeństwo. Oczywiście, że były też nieporozumienia i konflikty, czy wykluczenia z Hanzy. Czasy tamtej świetności do dziś widać w Gdańsku, Lubece, Groningen, w innych miastach. To może być wzór.

Jestem Meklemburczykiem, Europejczykiem, Niemcem, lecz nie jestem ani Saksończykiem, ani Saarlandczykiem, a raczej w części Polakiem. W Gdańsku odwiedziłem Europejskie Centrum Solidarności. Przy wejściu znajduje się tam napis: „Tu zaczyna się Europa”. Musiałem nad tym trochę pomyśleć, bo przecież idee założycielskie dzisiejszej Unii Europejskiej biorą się z Francji i Niemiec.

Ale to jednak polscy stoczniowy z Gdańska, Gdyni i Szczecina, a później mieszkańcy całej Polski, doprowadzili do epoki wolnego i wspólnego europejskiego domu, przeforsowali humanistyczne wartości dla prawie wszystkich Europejczyków. Dla większości ludzi jest to zrozumiałe samo przez się.

Prawdy te trzeba przekazywać wszystkim ludziom, zwłaszcza młodym. Nowoczesna Polska musi to robić sama, bo żadne inne państwo nie jest w stanie tego robić.

Na Zachodzie jest bardzo wielu ludzi nastawionych pokojowo, demokratycznie, humanistycznie, europejsko. Trzeba się tylko z nimi spotkać i rozmawiać. Nie spory bowiem umacniają, lecz porozumienie.

Siegfried WITTENBURG (styczeń 2018)

Ur. w 1952, fotografik, artysta, pisze m.in. dla Spiegel-Online, uczestnik edukacji politycznej jako świadek czasów NRD, autor wystaw, wykładów i książek, autor i wydawca internetowego czasopisma „Neues aus Langem Brütz”. Mieszka w Langen Brütz pod Schwerinem. Mówi, że jest „na wygnaniu z Rostocku”.

REKLAMA
REKLAMA

Dodaj komentarz

HEJT STOP
0 / 500


REKLAMA