Trwają poszukiwania żeglarza, który w nocy z niedzieli na poniedziałek pływał z kolegą po Jeziorze Myśliborskim. Żaglówka zatonęła. Jednemu z żeglarzy udało się dopłynąć do brzegu. Los drugiego - jeszcze wczoraj po południu - był nieznany.
Jak nas poinformował Jacek Poleszczuk, rzecznik myśliborskiej policji, przyczyną wypadku był najprawdopodobniej nagły powiew wiatru. Pięciometrowa żaglówka (omega) przewróciła się. Jeden z mężczyzn dotarł do brzegu i wezwał pomoc. W akcji poszukiwania 42-letniego mieszkańca Myśliborza biorą udział - z wykorzystaniem sprzętu pływającego - policjanci i strażacy. Okolice, gdzie znaleziono dryfującą do góry dnem żaglówkę penetrują też płetwonurkowie.
Jacek Poleszczuk poinformował nas, że dotąd nie odnaleziono zaginionego ani też żadnych śladów mogących wskazywać, że mężczyzna żyje. Podkreśla jednak, że dopóki trwają poszukiwania, ciągle jest nadzieja na odnalezienie żywego żeglarza.
- Dopóki nie odnaleźliśmy ciała, uważamy, że ciągle jest szansa. Straż pożarna i policjanci penetrują teren przybrzeżny i okolice. Na razie nie odnaleźliśmy żadnych śladów. Mamy do dyspozycji psa tropiącego. Trzeba podkreślić jednak, że akcja odbywa się w bardzo trudnym, podmokłym terenie. Płetwonurkowie sprawdzali miejsce, gdzie przewróciła się żaglówka. Także bez skutku. Stan drugiego żeglarza jest ogólnie dobry. Mężczyzna jest do dyspozycji policji - opowiedział nam J. Poleszczuk.
Żaglówka, która zatonęła na Jeziorze Myśliborskim, została wypożyczona z ośrodka szkoleniowego „Szkuner” w Myśliborzu.
(r.c.)
Fot. R.STACHNIK (arch.)